Studencie, uciekaj!
Licencjat, a potem... brak perspektyw. Felieton Julii Ranosz.
Jak za pstryknięciem palców trzy lata studiów mijają jak jeden dzień. Tak właściwie to jeden, bo pozostałych dwóch pandemicznych lat nauki przed laptopem nie ma co liczyć.
Coraz większa niepewność zamiast większego spokoju (bo przecież kończę studia, jeszcze jedna sesja i obrona - to ostatnia prosta). Więcej godzin spędzonych w rodzinnym domu, rodzinnym mieście, by skupić się na pisaniu pracy licencjackiej. Powoli odkładam wielki, przytłaczający Kraków i myśli kieruje ku znanym od dawna miejscom.
Poszukiwania pracy w zawodzie albo chociaż jakiejkolwiek po skończeniu studiów kończą się codziennym fiaskiem. Wszystkie portale przepatrzone w skroś każde powiadomienie z grup na Facebooku wyświetlone. Kolejne ogłoszenie o pracę, już nawet niezahaczające o mój przyszły zawód, a w komentarzach 21 osób chętnych na jedno miejsce. Tak z kolejnym i kolejnym.
Patrząc na statystyki, nie ma się co dziwić, w powiecie limanowskim stopa bezrobocia wynosi 8,2% i ciągle wzrasta. Tu pojawia się pytanie: czy po studiach odnajdę się w Limanowej? Czy to jeszcze jest miejsce dla mnie?
Jeśli jesteś studentem medycyny i nie przerażają cię warunki limanowskiego szpitala, plus masz w nim kogoś znajomego, to masz szansę dostać stypendium i późniejszą pracę w tym miejscu.
Dla studentów innych kierunków znalezienie chociażby wakacyjnych praktyk bez znajomości graniczy z cudem, już zupełnie nie mówiąc o pracy. Może dlatego dużo młodych do pracy wyjeżdża do Niderlandów, Niemiec, Szwecji do pracy. Chociaż może się wydawać że praca jest, to wymagania są jak zwykle wygórowane i nierealne do osiągnięcia przez kogokolwiek.
Zawsze pojawia się ostatnia opcja — spokojna Szwecja i pasienie kóz.
Komentarze (0)