AdamKnight
Komentarze do artykułów: 1454
Jakie słodziutkie łapki odbite! :)
Problem właśnie w tym, że moja wiedza musi świadczyć o czymś zupełnie innym. Owszem, było mnóstwo informacji, listów, ale tak naprawdę wszystko to przekazywane w zbyt mało przystępny sposób, bez konkretów, takie gadanie, że BĘDZIE, i będzie to WAŻNE, i że trzeba się modlić, żeby było owocne.
A to wilki mają zakaz chodzenia po drogach?
Posiedzieli, pogadali, no spoko, niech siedzą, niech sobie gadają, ale mnie - szeregowego katolika - cały ten mglisty Synod niespecjalnie interesuje i nawet pewnie bym nic nie pisał pod tym rozgrzanym newsem, gdyby nie fakt, że nie tylko mnie to nie interesuje, ale nawet może właśnie irytuje. Synod - brzmi to ładnie, więc trąbi się o tym na wszystkie strony, ale zapytajcie, jeden z drugim, pierwszego lepszego w kościelnej ławce co to właściwie jest ten Syjon czy Synaj. Wiadomo, część z nich z założenia (znaczy z lenistwa) nic nie wie, podobnie jak o większości innych spraw. Inna część pewnie by chciała wiedzieć, ale nic nie pojmuje z tych górnolotnie brzmiących słów i modlitw dotyczących Synodu. A może właśnie o to chodzi. Bo to wygląda tak: wy tam na dole módlcie się, a my na górze ustalimy wszystko, żeby wam na dole żyło się lepiej. I zamiast jednoczyć, tworzy się podział. Nie wiem, może ja też to źle pojmuję, ale piszę jak pojmuję i piszę to z troski, nie dla rozładowania.
Akcja akcją, ale chciałbym jeszcze w tym wieku chodzić po górach.
Ach, jakie to romantyczne! Przypomniały mi się czasy dzieciństwa, gdy oglądając sportowe konkurencje czasem kibicowałem słabszym, bo było mi ich żal.
Bardzo fajnie, tylko szkoda mi jednego: że została przeniesiona. Kiedyś trafiłem na nią przypadkiem i tamta lokalizacja była ekstra! Lubiłem ją właśnie tam, pośród pustych pól, przystrojoną bzami z obu stron i otoczoną drewnianym płotkiem. Oczywiście rozumiem decyzję, żeby perełki jak najlepiej wyeksponować, ale no... no trochę mi szkoda.
Generalnie ten wcześniejszy zakręt, to - tak myślę - jedno z niewielu miejsc na trasie, gdzie można bezpiecznie (choć łamiąc przepisy) wyprzedzać. Bezwzględnie jednak manewr wyprzedzania należy zakończyć jeszcze przed przystankiem.
I co z potrawami, kiełbasami, kapustą! No ludzie, przecież to się wszystko popsuje przez tydzień! DRKidler, powinieneś się tym zająć na poważnie. Daj znać, co i jak.
We wrześniu 1908 roku był takim słodkim bobaskiem, ti ti ti, bobasku!
DRKidler, ani to śmieszne ani fajne? Cóż, moim zdaniem jest po prostu wesołe, a na pielgrzymce bywa wesoło i na luzie. W końcu ludzie idą parę dni - w tym czasie śpią, jedzą, żartują, modlą się, czuwają, kontemplują, a czasem też wpadają na dziwne pomysły, żeby przerobić znaną piosenkę i ją zaśpiewać. I co? Przecież nikt tego nie robi, po to, żeby pękać ze śmiechu (chociaż ludzie mają różną wrażliwość i zapewne niektórzy pękają ze śmiechu; niech im będzie na zdrowie), tylko robią to pewnie dlatego, bo chcą trochę... no właśnie wyluzować. Tak myślę, bo ja czasem też sobie lubię swoimi słowami śpiewać znane melodie pod nosem. I to chyba ten sam poziom jest, tylko grupowy, i spokojnie, raczej nie usłyszysz tego w kościele na mszy.
Przechodząc w okolicach rynku usłyszałem ryk silnika i pisk opon, nic szczególnego, to codzienność wieczorami tutaj i pewnie nawet nie zwróciłbym na to uwagi, gdyby nie to, że nagle pisk został przerwany tępym dzwonem. Od razu wiedziałem, co to oznacza. Po minucie zastałem obrazek jak na pierwszym zdjęciu. Chłopaki chwilę się pokręcili, w końcu chyba postanowili spróbować ucieczki. Samochód jednak nie chciał współpracować i ledwo, ledwo udało się wyjechać z chodnika - dokładnie tyle, co na drugim zdjęciu. Wtedy też nadjechał radiowóz. Minuta, dwie i mógłbym już dziś nie żyć. A ludzie by napisali: miał pecha.
'Czyńcie sobie ziemię poddaną', no tak, przypomniał sobie i zadowolony Grzesiu, że ma rację. Ale nie zastanowił się Grzesiu głębiej i już nie tyle nad sensem tego zdania, co po prostu komu miałaby być ta ziemia poddana, Grzesiowi czy może takiemu Hienie. Podobnie ten sam Grzesiu rzucił bezmyślne zdanie, że szlaki są wyznaczone dla ludzi i próbuje wyciągać z tego wnioski, że nie może tamtędy przejść kura i nie może tam rosnąć nawet trawa. No bo dla ludzi, co nie? Śpij, Grzesiu, śpij i niechaj Ci się śni.
Tak jak mówi Grześ, wytruć żmije, pozabijać wilki, niedźwiedzie, hipopotamy, zostawić tylko Grzesia.
Niefortunnie napisany tytuł. Na szlaku 6-latka (pierwsze skojarzenie: dziewczynka) ukąsiła (ona ukąsiła, zgadza się) żmija (ale jak to żmija? błąd jakiś, 'żmiję' powinno być).
Dokładnie jak pisze KURI, i nie jest to jakaś złośliwość, tylko fakt, bo żeby jeździć samochodem tak nawalonym, trzeba, po prostu trzeba mieć jakieś braki.
Rzadko zgadzam się ze znanym panem komentującym, jego czepialstwo jest już tak nudne, że... właściwie nudne było kilka lat temu, a teraz to już... mniejsza z tym! W każdym razie ma chłop rację, nieprawdaż? Przynajmniej teraz. Bo co to ma być w tym końcowym fragmencie artykułu? To wyjaśnił już znany pan. Ten sam poziom. Dla jasności: odnoszę się tylko do jednego fragmentu, poza tym jestem zwolennikiem tej rewitalizacji.
No to super, @sydney, że wstajesz codziennie o 5 i nie narzekasz. Super, że tak świetnie wykorzystujesz swój czas stojąc w korku dzień w dzień po kilka godzin podrygując sobie wesoło w rytm swojej ulubionej muzyki.
A co ja na ten przykład mam robić z tym synodem?
Szanowny edi60, nikt tu nie mówi o zmuszaniu. Zresztą głupi to argument, który można zastosować w dowolnej dyskusji z równie beznadziejnym powodzeniem. Nikt cię nie zmusza, to nie patrz, nie czytaj, nie komentuj. Właśnie sęk w tym, że komunikacja zbiorowa powinna ZACHĘCAĆ. Dlaczego? No, korzyści są oczywiste nawet dla małego dziecka: mniej samochodów, lepiej dla środowiska, więcej miejsca na drogach. Ale nikt o zdrowych zmysłach raczej nie będzie z tych powodów wsiadał do busa i rezygnował z komfortu, jeśli miałby za to płacić większe pieniądze. Proste. Stąd konieczna jest jakaś zachęta. A jaka to zachęta, jeśli ja jadąc samemu swoim samochodem oszczędzam na podróży? Mówisz o kosztach amortyzacji, ale tego się tak nie liczy. To jest cena raczej za to, że po prostu masz auto i masz komfort. Natomiast gdy się gdzieś wybierasz, liczysz ile spalisz paliwa. Tak jak na przykładzie Sącza: jadąc busem za bilet zapłacę 12 zł; jeśli jednak wybiorę się autem, spalę 10 zł. Co wybieram? Czy martwię się procentem zużycia hamulców, opon i innych części? No nieee.