Dziś w Limanowej odbyły się uroczystości związane z nadaniem miejskiego odznaczenia prof. Wandzie Półtawskiej, która jest doktorem nauk medycznych, specjalistą w dziedzinie psychiatrii. To także bliska przyjaciółka papieża św. Jana Pawła II, która była obecna przy jego śmierci.
Wydarzenie rozpoczęło się mszą św. w Bazylice Matki Boskiej Bolesnej w Limanowej, sprawowaną w intencji Wandy Półtawskiej i jej bliskich. Koncelebrze przewodniczył biskup tarnowski Andrzej Jeż.
- Cieszę się z tego faktu, że mogę dzisiaj celebrować Eucharystię w moim sanktuarium, w moim mieście, ale przede wszystkim w intencji pani profesor i jej rodziny oraz uczniów, którzy są tu zgromadzeni, a także tych wszystkich, którzy oddychają tym samym powietrzem, którzy żyją w tej samej przestrzeni co pani profesor. Gratulujemy jej dzisiejszego wydarzenia, Limanowa także zyskuje poprzez fakt, że pani profesor staje się honorowym obywatelem naszego miasta - mówił w czasie mszy świętej biskup Andrzej Jeż.
Druga część uroczystości miała miejsce w Limanowskim Domu Kultury. Zgromadziła ona samorządowców, posłów, kapłanów, przedstawicieli lokalnych instytucji oraz bliskich prof. Półtawskiej. W podniosły nastrój wszystkich zgromadzonych wprowadził występ limanowskiego chóru mieszanego Canticum Iubilaeum. Następnie laudację z okazji przyznania Wandzie Półtawskiej miejskiego wyróżnienia wygłosił burmistrz Limanowej, Władysław Bieda. Na początku przytoczył słowa listu św. Jana Pawła II do Wandy Półtawskiej. W kolejnych słował podkreślał zasługi odznaczanej, wskazywał na istotne tematy, jakie porusza w swoich publikacjach, mówił też o jej zaangażowaniu w życie społeczne.
- Dziękujemy Pani za udzielenie nam wszystkim wskazówek, jak należy żyć. Za częste wizyty w Limanowej i okolicy, za spotkania z mieszkańcami, za pamięć o naszym mieście oraz za świadectwo o Janie Pawle II. Jestem pewien, że zawsze będzie tu pani dobrze i zawsze znajdzie tu pani życzliwość u ludzi - mówił Władysław Bieda, dodając że honorowe obywatlestwo miasta przyznano Wandzie Półtawskiej w dowód wdzięczności za pamięć o Limanowej i w dowód jej dotychczasowych osiągnięć.
Po wręczeniu medalu i kwiatów przez burmistrza i przewodniczącą Rady Miasta Jolantę Juszkiewicz, głos zabrała Wanda Półtawska. - Po pierwsze chciałam zrobić podsumowanie laudacji, jednym zdaniem: konsekwentnie od 65 lat powtarzam naukę Karola Wojtyły – stwierdziła.
Dodała też, że dużym zaskoczeniem dla niej była obecność wielu bliskich, którzy odpowiedzieli na zaproszenie władz Limanowej. - Sala jest pełna moich przyjaciół, naściągali tyle osób że jestem tym wręcz zażenowana, że musiały się one fatygować z mojego powodu - mówiła. Wśród przyjaciół, wymieniła towarzyszkę z czasów więzienia w Ravensbrück Stanisławę Śledziejowską-Osiczko, która jako 14-latka czterokrotnie została poddana eksperymentalnym operacjom. - Spośród operowanych w Ravensbrück żyje tylko pięć osób, ale opowiedzieć o tym możemy dziś tylko ja i ona. To najdłużej kochająca mnie osoba - mówiła o swej przyjaciółce, którą wszyscy obecni w LDK przyjęli długimi brawami. Dziękowała także za obecność lekarza Wojciecha Huloka, uczestnika jej seminarium „kler-med”, którego rodzinę – jak stwierdziła – można stawiać za przykład.
- Dlaczego Limanowa? Z różnych powodów. Przede wszystkim dlatego, że ja i Karol Wojtyła byliśmy z tego samego pokolenia, urodzeni w wolnej Polsce. Wtedy w szkołach nikt nie fałszował historii, więc wiedzieliśmy o legionach i o Piłsudskim. A Limanowa to przecież teren walk o wolność Ojczyzny. To przecież tu, na przełęczy, stoi krzyż, przy którym co rok w południe 11 listopada ludzie modlą się za Polskę. To jest teren, który odznacza się patriotyzmem. Dlatego ja go preferuję i tutaj lubił bywać Karol Wojtyła - tłumaczyła.
Na temat mieszkańców Limanowszczyzny Wanda Półtawska powiedziała wiele ciepłych słów. - To miejsce w którym dobro jest praktykowane. Nie siedziałam może w samej Limanowej, ale naokoło: w Jurkowie, Chyszówkach, Półrzeczkach. Tu ludzie są życzliwi. Zostałam tu przyjęta w chorobie, w której moje możliwości zaczęły się kończyć, a ci ludzie stąd okazali się tymi, którzy mi najbardziej pomagają, wręcz niańczą. Tu spotkałam najwięcej przyjaciół końca mojego życia. Powiedzmy sobie szczerze, to końcówka, bo ilę mogę żyć? - żartowała. - Mam wrażenie, że tu ludzie żyją uczciwiej niż w innych regionach Polski. Chociaż wy, którzy tu mieszkacie, sami tego nie znacie - dodała, podkreślając że większość mieszkańców Limanowszczyzny jest wierzących i tworzących zgodne, tradycyjne małżeństwa.
Wanda Półtawska opowiedziała też kilka zabawnych anegdot związanych z pobytem na Limanowszczyźnie. - Szłam kiedyś z kościoła z Jurkową z jakąś panią, starszą ode mnie. Wtedy jeszcze byli starsi, teraz wszędzie gdzie się pojawię to ja jestem najstarsza. Ale idę z tą kobietą pod górę i mówię: ale u was pięknie, a ona a to: Tak? - wspominała.
Opowiedziała również o samotnej wyprawie na Mogilicę, 12 listopada, w dniu jej 92 urodzin. Gdy napawała się widokami, usłyszała głosy: szlak przemierzali kobieta i mężczyzna. Od razu mieli ją poznać, na co Wandzie Półtawskiej nasunęła się myśl: „Do lich, nawet tyle spokoju nie mogę mieć”. Turyści byli zaskoczeni obecnością starszej, samotnej kobiety, która w dodatku w góry wybrała się bez telefonu.
Najwięcej uwagi w swojej wypowiedzi Półtawska poświęciła wspomnieniom wspólnych wizyt z Karolem Wojtyłą w Beskidzie Wyspowym i Gorcach.
- Na urlopach chodziliśmy w dalsze góry, ale jak było tylko pół dnia, to mogliśmy wyskoczyć na Mogielicę czy Ćwilin. Tu spędzaliśmy piękne chwile i nabieraliśmy energii do działania. Beskid Wyspowy jest urokliwy, a poza tym było tu piękno i spokój, mogliśmy się modlić. Mało ludzi wie, że tutaj jest tak pięknie, ale właśnie dzięki temu mieliśmy spokój. Ale o jedno mam pretensje: jak chodziliśmy po górach z księdzem Wojtyłą, zawsze nosiliśmy ze sobą worek na śmieci. On zawsze uważaj śmiecenie w lesie wręcz za świętokradztwo. Dziś, niestety, zrobiliście dobrą drogę. Ludzie jeżdżą samochodami i wyrzucają śmieci, a ja chodzę i zbieram - dodała.
Na koniec spotkania w niemałe zaskoczenie Wanda Półtawska wprawiła obecnych na sali kapłanów. Zaproponowała, by wydarzenie zakończył ksiądz. Chodziło jej jednak o modlitwę, a nie gratulacyjne przemowy, które z początku słyszała.
Zobacz również:
Komentarze (7)
aq
Należało zrobić z niej co najmniej błogosławioną i patronką Beskidu wyspowego.
To jest właśnie promocja naszej Limanowej i całego regionu. Parodia, żenada jaką odstawiają nasze władze jest czasem poza wszelką normą.
Wstyd i jeszcze raz wstyd!!!