Karetki jak taksówki, szpital przytułkiem dla pijanych
Blisko 50 razy w ciągu niespełna dwóch lat pogotowie ratunkowe interweniowało u tego samego mieszkańca Limanowszczyzny. Trafił na SOR 37 razy, choć nigdy nie wymagał leczenia — był po prostu pijany. Ten 40-letni mężczyzna z okolic Mszany Dolnej to niechlubny rekordzista, ale nie jest jedynym, który regularnie wzywa służby medyczne i trafia do szpitala. Z powodu sztywnych procedur karetki stają się taksówkami, a oddział ratunkowy pełni funkcję przytułku lub izby wytrzeźwień.
Stali bywalcy oddziału ratunkowego
Informacje o przypadkach częstych interwencji uzyskaliśmy z niezależnych, wiarygodnych źródeł w lokalnym środowisku medycznym. Nieuzasadnione hospitalizacje stają się powodem rosnącej frustracji lekarzy, pielęgniarek i ratowników.
„Pacjent” jest jedynie odurzony alkoholem, bywa roszczeniowy i agresywny. Ale procedury są takie, że musimy zabrać go do szpitala – mówi jeden z ratowników medycznych.
Niektórzy pacjenci trafiają na oddział ratunkowy nawet kilkadziesiąt razy w ciągu roku. Zazwyczaj nie wymagają żadnego leczenia poza odtruciem i nawodnieniem, a następnego dnia opuszczają szpital.
Ci sami pacjenci wracają jak bumerang. Co ciekawe, to miejsce nie znosi próżni: gdy jedni umierają, szybko pojawiają się kolejni – wskazuje pielęgniarka limanowskiego SOR.
Ratownicy i personel szpitala dobrze znają takich pacjentów. W artykule posługujemy się inicjałami, aby opisać ich przypadki:
Zobacz również:

K., 43-latek z Limanowszczyzny, w 2023 roku był transportowany na SOR 31 razy – 13 razy przez karetkę, a w pozostałych przypadkach policyjnym radiowozem. W 2024 roku (do połowy października) miał 19 przyjęć i 10 transportów karetką. Łącznie, w niespełna dwa lata, trafił na oddział 50 razy.
S., 37-letnia kobieta, od początku 2023 roku do października 2024 była pacjentką limanowskiego szpitala 27 razy, z czego 22 razy została przetransportowana karetką.
R., 55-latek, trafia na SOR kilka razy rocznie w stanie odurzenia alkoholem. Jego statystyki z omawianego okresu obejmują 20 hospitalizacji i 14 wyjazdów zespołu ratownictwa medycznego.
Samobójcze myśli wracają kilkadziesiąt razy w roku
Wróćmy do rekordzisty z okolic Mszany Dolnej. Według naszych ustaleń, 40-letni W. w ubiegłym roku zgłosił ponad 27 sytuacji wymagających interwencji zespołów ratownictwa medycznego, a łącznie trafił na oddział ratunkowy 30 razy. W bieżącym roku (do połowy października) odnotowano już 22 wyjazdy karetką i kolejne 7 przyjęć na SOR. Łącznie daje to 49 interwencji pogotowia i 37 pobytów w szpitalu w niespełna dwa lata.
Ten człowiek w pogotowiu ma bardzo bogatą historię i jest wręcz owiany legendą. Jego nazwisko zna chyba każdy z limanowskich ratowników. Ale wydaje mi się, że takiego pacjenta ma każda większa miejscowość. W Polsce są ich nie setki, a tysiące. To problem systemowy, bo taki człowiek – choć w sposób nieuzasadniony wzywa i angażuje służby – jest chroniony przez prawo – mówi osoba pracująca w pogotowiu ratunkowym od wielu lat.
Przywołany „rekordzista” najczęściej sam dzwoni pod telefon zaufania lub numer alarmowy, sygnalizując myśli samobójcze. Z oczywistych powodów takich zgłoszeń nie można zignorować.
Jeśli zgłaszający przekazał dyspozytorowi, że rozważa targnięcie się na własne życie, obligatoryjna jest szpitalna obserwacja – tłumaczy jeden z medyków.
Obserwacja psychiatryczna w szpitalu w Krakowie wymaga jednak spełnienia jednego warunku – pacjent musi być trzeźwy.
Jeśli znajduje się pod wpływem alkoholu, na obserwacji pozostanie na SOR, bo krakowska placówka nie może go przyjąć – dodaje nasz rozmówca.
W praktyce oznacza to, że szpital często zapewnia takiej osobie nocleg. Zdarza się, że po częściowym wytrzeźwieniu pacjent samowolnie opuszcza placówkę przed oficjalnym wypisem, co skutkuje obowiązkiem zgłoszenia sprawy policji. Ta musi wówczas rozpocząć poszukiwania, ponieważ uznaje się, że taka osoba może stanowić zagrożenie dla samej siebie.
Pamiętam, że do tego pacjenta zdarzały się nawet dwie interwencje na dobę. Ale takich ludzi jest więcej. Jako środowisko medyczne podnosimy to cały czas na kongresach, szkoleniach i spotkaniach, że ponad 60% interwencji pogotowia ma związek z alkoholem: od wypadków pod jego wpływem po skutki jego długotrwałego spożywania, jak padaczka alkoholowa i tak dalej – podkreśla inny ratownik medyczny.
„Zaburzenia psychiczne” - statystyki problemu w regionie
Zwróciliśmy się do Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie z wnioskiem o przedstawienie danych zgromadzonych przez skoncentrowaną dyspozytornię medyczną w Tarnowie, obsługującą teren powiatu limanowskiego.
Jak wyjaśnia Joanna Paździo, rzecznik prasowy wojewody, moduł raportowy systemu SWD PRM (System Wspomagania Dowodzenia Państwowego Ratownictwa Medycznego) nie pozwala na filtrowanie zdarzeń pod kątem zgłoszeń dotyczących „myśli samobójczych”. W wywiadzie medycznym dyspozytor może wybrać jedynie ogólną kategorię „zaburzenia psychiczne”.
Według dostępnych danych, w powiecie limanowskim odnotowano:
277 zgłoszeń w 2023 roku sklasyfikowanych jako „zaburzenia psychiczne”.
218 zgłoszeń do połowy października 2024 roku w tej samej kategorii.
Statystyki te obejmują jednak szerokie spektrum zdarzeń, takich jak próby samobójcze, awantury domowe czy oddalenia się osób z zaburzeniami psychicznymi z miejsca stałego pobytu.
Dwie godziny poza systemem
Każda nieuzasadniona interwencja to przede wszystkim czas, którego zespoły ratownictwa medycznego mają coraz mniej. W szczegółach ten problem opisali nam sami ratownicy.
Zadysponowana karetka opuszcza stację i udaje się na miejsce wezwania. Na miejscu załoga przeprowadza wywiad, wykonuje badania oraz ocenia stan pacjenta. Decyzja o przewiezieniu do szpitala, wynikająca z obowiązujących procedur, staje się formalnością.
Transport pacjenta zajmuje dodatkowe minuty. Przykładowo trasa z Mszany Dolnej do Limanowej, w obie strony, to około 60 kilometrów. Przez ponad rok była ona jeszcze dłuższa z powodu zamknięcia drogi krajowej nr 28 w Kasinie Wielkiej.
Po dotarciu do szpitala rozpoczyna się proces przekazania pacjenta na oddział ratunkowy, obejmujący m.in. triaż. Następnie karetka musi zostać posprzątana, zdezynfekowana i wyposażona w brakujące medykamenty. Dopiero po wykonaniu tych czynności zespół ratownictwa medycznego może być gotowy do kolejnej akcji.
Całość tego procesu sprawia, że załoga karetki jest wyłączona z systemu na co najmniej dwie godziny. W tym czasie mogą pojawić się inne pilne zgłoszenia, dotyczące osób, które rzeczywiście wymagają natychmiastowej pomocy medycznej.
Strażacy w roli ratowników medycznych
Rosnąca liczba interwencji powoduje, że strażacy coraz częściej zastępują zespoły pogotowia w sytuacjach medycznych. Procedura tzw. izolowanych zdarzeń medycznych pozwala na kierowanie jednostek Państwowej Straży Pożarnej lub Ochotniczej Straży Pożarnej do podstawowych działań ratunkowych.
Strażacy są odpowiednio przeszkoleni, by w takich sytuacjach przeprowadzać niezbędne czynności, jak np. resuscytację krążeniowo-oddechową, do czasu przybycia karetki.
Statystyki pokazują wzrost tej tendencji. Jak informuje st. kpt. Wojciech Bogacz z Komendy Powiatowej PSP w Limanowej, w 2022 roku strażacy podjęli 18 takich interwencji. W 2023 roku ich liczba wzrosła do 25, a w bieżącym roku, do połowy października, strażacy zastąpili zespoły ratownictwa już 38 razy.
Rodziny ich nie chcą. Nocleg w szpitalu lub na komendzie
Nietrzeźwych pacjentów do szpitala dowożą nie tylko zespoły ratownictwa medycznego, ale także policjanci. Po zgłoszeniach zabierają ich z przystanków, centrów miejscowości, ławek w parkach czy skwerów.
Najprostszym rozwiązaniem w takich sytuacjach jest przekazanie nietrzeźwej osoby pod opiekę rodziny. Niestety, domownicy bardzo często odmawiają przyjęcia takich osób. W efekcie funkcjonariusze kierują się do szpitala, gdzie pacjent może zostać przebadany. Policjanci tłumaczą, że nie mają pewności co do stanu zdrowia nietrzeźwych, dlatego potrzebują opinii lekarza o braku przeciwwskazań do umieszczenia takiej osoby w pomieszczeniach dla zatrzymanych (PDOZ).
Według informacji przekazanych przez st. asp. Jolantę Batko, oficera prasowego limanowskiej policji, w bieżącym roku ponad 70 osób trafiło do PDOZ Komendy Powiatowej Policji w Limanowej „do wytrzeźwienia”.
Stężenie alkoholu w organizmie sięgające 3 promili uznawane jest już za silne zatrucie alkoholowe i stanowi podstawę do hospitalizacji. W takich przypadkach pacjenci muszą pozostać na oddziale, ponieważ policjanci nie mogą brać za nich odpowiedzialności w PDOZ, gdzie brakuje wykwalifikowanej opieki medycznej.
Stężenie 3 lub nawet 4 promili w organizmie to stan poważnego zatrucia alkoholem, ale dla „normalnej” osoby. Jednak dla osób uzależnionych, długotrwale nadużywających alkoholu, to – można powiedzieć – stan „wyjściowy”. Oni nadal funkcjonują w miarę poprawnie, bo ich organizmy przyzwyczaiły się do ciągłej obecności alkoholu – zauważa pielęgniarka, z którą rozmawiamy o nietrzeźwych pacjentach.
Rzeczywistość SOR: „przekleństwa, wulgaryzmy i odór są na porządku dziennym”
Nietrzeźwi pacjenci regularnie prowokują awantury na SOR, co utrudnia funkcjonowanie oddziału. Obelgi, które personel słyszy niemal codziennie, to tylko część problemu. W niektórych przypadkach dochodzi do rękoczynów. Szpital nie dysponuje ochroną, która mogłaby reagować w takich sytuacjach, dlatego często konieczne jest wezwanie policji. Zdarza się, że funkcjonariusze przyjeżdżają do tej samej osoby, którą wcześniej przywieźli radiowozem.
Personel jasno mówi, że nietrzeźwi pacjenci dezorganizują pracę oddziału i wpływają na atmosferę panującą wśród innych pacjentów.
Proszę sobie wyobrazić: mamy oddział pełen oczekujących pacjentów, karetki przywożą rannych z wypadku, a na całym SOR słychać wrzaski pijanego pacjenta. A takich mamy nawet czterech jednej nocy! Efekt? Personel nie może się skupić, a pozostali pacjenci bardzo się denerwują i trudno im się dziwić. Wiele razy słyszeliśmy: „zajmujecie się pijakami, a ja nadal czekam”. Ale nietreźwy pacjent także wymaga naszej uwagi, bo może stanowić dla siebie zagrożenie. Gdy trzeźwieje, może dostać padaczki, doznać urazu głowy i tak dalej – tłumaczy pielęgniarka z Limanowej.
Początkowo personel zgłaszał przypadki agresji organom ścigania, jednak szybko zrezygnowano z tej praktyki. Po złożeniu zawiadomienia pokrzywdzeni byli wzywani na przesłuchania, musieli też przedstawiać świadków – którymi byli inni pracownicy szpitala. Na sam koniec, wobec „niskiej szkodliwości czynu”, kara okazywała się niewspółmierna i trudna do wyegzekwowania.
Mogą nas obrażać, szarpać, opluwać i uchodzi im to na sucho – kwituje rozgoryczona pielęgniarka pracująca na SOR.
Nietrzeźwi pacjenci wpływają również na komfort innych osób przebywających na oddziale. Gorszące sceny, wulgarne zachowanie i niekontrolowane odruchy fizjologiczne wzbudzają zrozumiałe zastrzeżenia.
To osoby wulgarne i zazwyczaj zanieczyszczone od stóp do głów. Najczęściej musimy przypiąć je do łóżek pasami ze względów bezpieczeństwa, a to powoduje krzyki na cały oddział. Wulgarnych wyzwisk słuchają nie tylko pracownicy, ale przede wszystkim inni pacjenci, a SOR jest przecież miejscem, gdzie udzielamy świadczeń osobom w każdym wieku, także tym najmłodszym. Jest więc tak, że w jednej sali leży mama z trzyletnim dzieckiem pod kroplówką, a w pomieszczeniu obok przypięty do łóżka pasami, awanturujący się głośno pijak – dodaje nasza rozmówczyni.
Niektórzy pacjenci mają nietypowe przyzwyczajenia, które zaskakują personel.
Pamiętam pacjenta, którego położono na łóżku w jednej z sal. Był spokojny, więc nie było konieczności użycia pasów. Gdy po chwili ktoś z personelu zajrzał do sali, zobaczył tego człowieka śpiącego pod łóżkiem, zwiniętego w kłębek pod pościelą – opowiada jeden z lekarzy z Limanowej.
Dyrektor szpitala: “jesteśmy bezsilni”
O sytuację związaną z nietrzeźwymi pacjentami zapytaliśmy Marcina Radziętę, dyrektora Szpitala Powiatowego w Limanowej.
Nietrzeźwi pacjenci na SOR naszego szpitala są częstym widokiem od wielu lat. Najwięcej z nich trafia tam w okresie jesienno-zimowym. Część to osoby pojawiające się sporadycznie, ale spora grupa bywa tam regularnie, będąc stałymi bywalcami. Skutki są poważne – obecność nietrzeźwych pacjentów utrudnia pracę personelu i opóźnia pomoc dla pacjentów wymagających natychmiastowej interwencji. Dodatkowo, pijani pacjenci często wykazują agresywne zachowanie, zarówno słowne, jak i fizyczne. Przekleństwa, wulgaryzmy i odór są na porządku dziennym. Zabrzmi to jak żart, ale obecnie pracownicy ochrony zdrowia, zwłaszcza na SOR, powinni mieć przeszkolenie w stosowaniu technik samoobrony. Często na to wszystko patrzą dzieci, gdyż nie ma możliwości wydzielenia innej ścieżki postępowania. Podejmowałem z pracownikami różne próby rozwiązania tego tematu, ale jesteśmy bezsilni – przyznaje dyrektor.
Nie szukają pomocy, tylko schronienia
Personel szpitalnego oddziału ratunkowego określa takich pacjentów mianem „leżaków”. Jesień i zima to czas, kiedy liczba hospitalizacji tych osób znacząco wzrasta, co budzi niepokój pracowników szpitala. Problem jednak nie kończy się na pacjentach trafiających na SOR. W szpitalu coraz częściej pojawiają się również nieproszeni goście.
Szpital to jedyny publiczny, ogólnodostępny budynek w regionie, czynny przez całą dobę. Drzwi oddziału ratunkowego nigdy nie są zamykane na noc, a otwarty pozostaje także dostęp do innych oddziałów, takich jak porodówka.
Od ubiegłego roku osoby szukające schronienia zaczęły wykorzystywać te okoliczności. Ukrywają się w mniej uczęszczanych miejscach szpitala, takich jak klatki schodowe czy podziemia, gdzie w nocy ruch jest ograniczony. W tych przestrzeniach śpią, spożywają alkohol lub palą papierosy, co stwarza poczucie zagrożenia wśród personelu.
Nie wiemy, kto to jest, a takie osoby zachowują się agresywnie, gdy zwróci się im uwagę. Generalnie lepiej się z nimi nie spotkać na korytarzu. A rano zastajemy pozostałości po ich wizytach: puszki, butelki, a nawet odchody – mówi pracownik szpitala.
Kto za to zapłaci?
Każdy pacjent – nawet jeśli konieczność jego leczenia jest wątpliwa – jest traktowany zgodnie z obowiązującymi procedurami. Po transporcie karetką do szpitala pacjent trafia na oddział ratunkowy, gdzie poddawany jest triażowi, konsultacjom lekarskim i opiece pielęgniarskiej. Po jego wypisaniu miejsce, w którym przebywał, musi zostać uprzątnięte i zdezynfekowane przez personel sekcji higieny.
Procedury te pochłaniają czas i generują koszty, które nie zawsze są refundowane. Jeśli pacjent nie był ubezpieczony, NFZ nie zwraca placówce kosztów jego pobytu w szpitalu. W takich przypadkach szpital może zwrócić się do właściwego miejscowo ośrodka pomocy społecznej z wnioskiem o objęcie pacjenta ubezpieczeniem za czas hospitalizacji.
Jak jednak przyznaje dyrekcja, takie sprawy często kończą się umorzeniem, a koszty leczenia pokrywa sam szpital.
Nietrzeźwi w dużej mierze nie mają ubezpieczenia, a w takich sytuacjach zwrot kosztów jest bardzo utrudniony. Szpital zatrudnił dodatkowo pracownika socjalnego, który zajmuje się m.in. wysyłaniem pism do ośrodków pomocy społecznej o objęcie takiego pacjenta lub pacjentki ubezpieczeniem zdrowotnym. Dopiero kiedy jest taka decyzja, mamy zwrot kosztów leczenia. Często są to osoby bezdomne, które raz przebywają w jednej gminie, raz w innej, i poszukujemy ich faktycznego adresu celem skierowania sprawy do właściwej gminy. Te sytuacje powodują dodatkowe ogromne obciążenie pracą administracyjną, zajmują czas i często kończą się tym, że za pacjenta nie płaci nikt – tłumaczy Marcin Radzięta, dyrektor limanowskiego szpitala.
"Przyzwolenie na picie"
Czy istnieje rozwiązanie problemu nietrzeźwych pacjentów? O zdanie zapytaliśmy pielęgniarkę, która w praktyce ma najczęstszy kontakt z takimi osobami. Zaznacza, że konieczne są przede wszystkim zmiany systemowe.
Potrzebna jest izba wytrzeźwień z prawdziwego zdarzenia, z medykami i lekarzem, czyli taka placówka, do której można wysłać osobę w stanie odurzenia alkoholowego, a nie po wytrzeźwieniu w szpitalu. Alkoholu sprzedajemy w Polsce tyle, że z akcyzy powinniśmy utrzymać wszystkie izby wytrzeźwień. Ale jest jeszcze jeden problem: nie aktywizujemy osób pijących. Alkoholicy niczym się nie martwią – dlaczego mają nie płacić za szpital, tylko ubezpieczenie gwarantuje im opieka społeczna? Czemu nie można zorganizować takiemu człowiekowi prac społecznych czy interwencyjnych, żeby to odpracował? Wszystko za darmo, dajemy tym ludziom wręcz przyzwolenie na picie. Po prostu – mówi.
Likwidacja izby i nasilenie problemu
Problemy z nietrzeźwymi pacjentami w szpitalach nie są nowym zjawiskiem, ale w regionie wyraźnie się nasiliły od początku 2023 roku, kiedy w Nowym Sączu zamknięto izbę wytrzeźwień.
Medyków i policjantów łączy wspólna obserwacja: nietrzeźwi pacjenci nie mają gdzie trafić, jeśli rodziny odmawiają ich przyjęcia do domów.
Czy są podejmowane próby rozwiązania tej sytuacji? Samorządowcy znają problem, bywa on omawiany na forum konwentu wójtów i burmistrzów powiatu limanowskiego. Mimo tego, dotychczas nie podjęto konkretnych działań, prawdopodobnie dlatego, że prowadzenie izb wytrzeźwień wiąże się z dużymi kosztami, a ich funkcjonowanie jest często deficytowe.
Założenia samorządowych programów profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych w praktyce okazują się w dużej mierze fikcją. Ich działania zazwyczaj ograniczają się do organizacji konkursów, prelekcji w szkołach czy dofinansowania wydarzeń sportowych i kulturalnych, co nie przekłada się na realne rozwiązanie problemu.
Samorządy nadal mają możliwość współfinansowania pobytu swoich mieszkańców w izbach wytrzeźwień. Tak robi między innymi miasto Mszana Dolna, które na podstawie porozumienia z samorządem miasta Kraków przekazuje co roku pieniądze na zapewnienie opieki swoim nietrzeźwym mieszkańcom w Miejskim Centrum Profilaktyki Uzależnień. To jednak tylko kilka tysięcy złotych rocznie.
W 2023 roku z takiej pomocy skorzystało pięć osób z Mszany Dolnej. Dane za bieżący rok będą znane po zakończeniu rozliczeń między samorządami, co nastąpi do końca stycznia 2025 roku. Wiadomo jednak, że stawka za pobyt osoby w izbie wzrosła z 393 złotych do 457 złotych.
Przymusowe leczenie?
O problemie rozmawialiśmy również w Szpitalu Klinicznym im. Babińskiego w Krakowie, który specjalizuje się w leczeniu osób z zaburzeniami psychicznymi oraz uzależnionych od alkoholu. Maciej Bóbr, rzecznik prasowy szpitala, skonsultował przedstawione przez nas przypadki z pracującymi tam lekarzami. Jak przekazał, według nich istnieje konieczność objęcia tych osób specjalistycznym leczeniem odwykowym.
W polskim prawie istnieje ścieżka "zobowiązania do poddania się leczeniu odwykowemu", opisana w ustawie z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
Zgodnie z ustawą:
"Osoby, które w związku z nadużywaniem alkoholu powodują rozkład życia rodzinnego, demoralizację małoletnich, uchylają się od obowiązku zaspokajania potrzeb rodziny albo systematycznie zakłócają spokój lub porządek publiczny, kieruje się na badanie przez biegłego w celu wydania opinii w przedmiocie uzależnienia od alkoholu i wskazania rodzaju zakładu leczniczego".
Wniosek do sądu o skierowanie na leczenie odwykowe może złożyć gminna komisja rozwiązywania problemów alkoholowych. Orzeczenie zapada po zbadaniu pacjenta przez biegłego lub po obserwacji w zakładzie leczniczym oraz po przeprowadzeniu rozprawy.
Od autora:
Skalę i złożoność problemu można zrozumieć w pełni, rozważając kilka dodatkowych kwestii.
Po pierwsze: warto uświadomić sobie, jak często sami korzystamy ze świadczeń w szpitalu. Nie chodzi o wizytę w poradni specjalistycznej, umówioną z wyprzedzeniem na podstawie skierowania, a o przypadki nagłe. Zatem: jak często spędzamy całą noc na oddziale ratunkowym? Ile razy do szpitala zabrała nas karetka? Dla zdecydowanej większości społeczeństwa to rzadkie zdarzenia w życiu, co tylko podkreśla, jak znaczące obciążenie dla służb medycznych stanowią pacjenci często korzystający z tych świadczeń w sposób nieuzasadniony.
Po drugie: uzależnienie od alkoholu jest klasyfikowane jako zaburzenie psychiczne. Ludzie, którzy wpływają na funkcjonowanie systemu opieki zdrowotnej, sami mierzą się z poważnym problemem. Na jego zaistnienie wpływ mogły mieć różne czynniki - to indywidualne przypadki. Bezsprzecznie jednak ci ludzie potrzebują pomocy. Ale to nie ratownik w karetce czy pielęgniarka w szpitalu powinni leczyć uzależnienia.
Po trzecie: rozwiązanie problemu częstych interwencji związanych z nietrzeźwymi pacjentami może wymagać działań na wielu polach. Przykłady z innych krajów pokazują, że skuteczne mogą być zarówno zmiany w prawie, jak i wprowadzenie nowych modeli opieki obok działań profilaktycznych i edukacyjnych. Ważna jest również współpraca między instytucjami – systemem ochrony zdrowia, opieką społeczną, organami ścigania i samorządami – aby zapewnić kompleksowe i skuteczne wsparcie dla osób zmagających się z uzależnieniem, a jednocześnie rozwiązać dysfunkcję systemu.
[Imiona i nazwiska rozmówców są znane redakcji]
Może Cię zaciekawić
Prognoza pogody dla Limanowej na tydzień 28 kwietnia – 5 maja 2025
Poniedziałek, 28 kwietnia Noc: bezchmurne niebo Poranek: bezchmurne niebo Popołudnie: bezchmurne niebo Wieczór: bezchmurne niebo Temperatura...
Czytaj więcejUwaga rolnicy - ostrzeżenie o przymrozkach
IMGW wydał w niedzielę ostrzeżenia I stopnia przed przymrozkami dla niemal całego kraju, z wyłączeniem jego zachodnich krańców w woj. zachodni...
Czytaj więcejZainaugurowano sezon pasterski; bacowie wyruszają na hale
Rozpoczęcie sezonu to także początek tradycyjnej produkcji owczych serów: oscypka, bundzu, bryndzy oraz napoju ze zsiadłego owczego mleka – tzw...
Czytaj więcejŁawrow w CBS: nie oddamy Krymu ani zaporoskiej elektrowni, a na zniesieniu sankcji nam nie zależy
Podczas nagranej w czwartek, lecz opublikowanej w niedzielę ponad 40-minutowej rozmowy z dziennikarką CBS Margaret Brennan szef rosyjskiej dyplomacj...
Czytaj więcejSport
Pojedynek derbowy dla Hranasia. Hat-trick Krzysztofa Kordeczki.
Orkan objął prowadzenie już 12 minucie, po golu byłego zawodnika Harnasia, Sławomira Boczonia. Jednak jeszcze przed przerwą goście odpowiedz...
Czytaj więcejMPZN ma nowego prezesa. Przedstawiciele limanowskiego środowiska we władzach.
Bartosz Ryt jest prawnikiem i działaczem piłkarskim. W ostatnich latach krytykował dotychczasowe władze MZPN. Wyniki głosowania: Bartos...
Czytaj więcejWychowanek Uranu Łukowica zdobył gola w meczu na szczycie. Awans do II ligi coraz bliżej.
Sandecja objęła prowadzenie 36 minucie, gdy podyktowaną jedenastkę wykorzystał Rafał Wolsztyński (w przeszłości przez jedną rundę wystę...
Czytaj więcejLimanovia – Poprad Muszyna: osiem goli, mecz z piłkarską dramaturgią.
Przed meczem minutą ciszy uczczono pamięć papieża Franciszka. Spotkanie miało bardzo emocjonujący przebieg. Poprad Muszyna szybko obj�...
Czytaj więcejPozostałe
Były prezes ZGK: „koń zdechł” – głos w sprawie likwidacji spółki
Decyzja o rozpoczęciu procedury likwidacji Zakładu Gospodarki Komunalnej w Tymbarku, o której pisaliśmy niedawno, wywołała szerokie reakcje w lo...
Czytaj więcejFelietony z czasów pandemii powracają - w formie książki
Felietony publikowane w czasie pandemii na łamach portalu Limanowa.in w ramach cyklu „Dziennik zarazy” zostaną wkrótce wydane w formie ...
Czytaj więcejPlanowane przerwy - wyłączenia prądu w powiecie limanowskim
...
Czytaj więcejLimanowa z certyfikatem - spotkanie dla seniorów
Jutro (28 kwietnia) o godzinie 13:00 w Limanowskim Domu Kultury odbędzie się spotkanie dedykowane seniorom z terenu miasta. Podczas wydarzenia burmi...
Czytaj więcej- Prognoza pogody dla Limanowej na tydzień 28 kwietnia – 5 maja 2025
- Uwaga rolnicy - ostrzeżenie o przymrozkach
- Zainaugurowano sezon pasterski; bacowie wyruszają na hale
- Ławrow w CBS: nie oddamy Krymu ani zaporoskiej elektrowni, a na zniesieniu sankcji nam nie zależy
- Ponad 100 absolwentów pożegnało Zespół Szkół im. ks. prof. Józefa Tischnera w Limanowej
Komentarze (27)
Wszyscy zs to placimy, kilkukrotnie.
Chociaż czasami byłby to problem z głowy , bo potencjalny samobójca rzadko kiedy chwali się, że ma takie albo inne myśli - to sposób lumpów na życie.
Sama siedziałam kiedyś na SOR, gdzie na przyjęcie czekało mnóstwo pacjentów , ale Policja przywiozła takiego z poobijaną kusicą no i ciupasem wszyscy polecieli do niego jeszcze z innego oddziału lekarza wezwali, a my grzecznie prawie dwie godziny obserwowaliśmy diagnozowanie pana pijaka.
a samo-rządowcy są przecież
" ...bezradni ..."
jak to powyżej powiedział jeden z nich
( a może św Antonii z Meciny wymodli,
a może samo się zrobi ???
a może to my mieszkańcy za was bezradni "urzedasy "zrobimy ??? ,
a wy tylko pensje diety i premie ?
kto z imienia i nazwiska ( no przecy to osoba publiczna) zlikwidował izbę wytrzeźwień w NS. ??
Za prawdziwej komuny milicjanci leczyli pałką takie dolegliwości . :)
Alkoholizm to nie choroba lecz opętanie przez alkohol , gdyby taki pajac wiedział , że do niego nie przyjedzie karetka lecz egzorcysta , a diabeł będzie nim miotał bez znieczulenia , to by mu się odechciało chlać i wybierać alarmowy 112 . :)