15°   dziś 20°   jutro
Sobota, 27 kwietnia Zyta, Teofil, Felicja, Sergiusz

Felieton: Urna wyborcza - dosłownie

Opublikowano 21.03.2024 00:01:00 pawel_zastrzezynski
0 1441

Słownik Języka Polskiego definiuje wybory jako „akcję mającą na celu powołanie odpowiednich kandydatów do określonych funkcji przez głosowanie”. Jednak w sprawie tych konkretnych wyborów można postawić pytanie: czy z doświadczenia i obserwacji postaw władzy ma się jakiś wybór?

Tekst można by było tu skończyć. Nie mam wyboru, bo wcześniej trzeba zmienić skorumpowany i do korzeni zepsuty system oparty jeszcze o komunizm. Tak trzeba zrobić, zanim będzie się mówić o jakimkolwiek wyborze. Co do ludzi, którzy kandydują, muszą zdać sobie sprawę, że nie będą pierwszymi, których ten zdeformowany mechanizm wciągnie w swoje patologiczne tryby. Tak było i tak będzie, że pajęczyna układów omota każdego bez wyjątku.

Przyszli kandydaci i ci, co zostaną wybrani, muszą mieć świadomość, że w zamian za małe doraźne zyski, załatwione sprawy, będą podnosili ręce, tak jak to miało miejsce w poprzednich kadencjach, będą to robić, bo zdadzą sobie sprawę, że sami nic nie ugrają. Będą to robić, bo nie spotka ich za to żadna konsekwencja. W opozycji do systemu też nic nie zyskają. Po pierwszym buncie głosem rozsądku będą musieli przylgnąć do jednej z frakcji, za którą będzie stał konkretny kapitał, konkretni ciągle ci sami ludzie. Tak było i tak będzie. Taka jest pajęczyna układów, budowana od kilkudziesięciu lat.

Co do różnorodności wyboru? Zastanawiające jest, że wielu z kandydatów wychodzi z założenia, że wystarczy zrobić plakat, dać swoje zdjęcie, napisać jakieś hasło i to załatwi sprawę, że się jest tak wyjątkowym, że wszyscy przecież to zauważą i oddadzą głos. Tak, bez wątpienia każdy z kandydatów jest na swój sposób wyjątkowy, ale tu trzeba zmienić perspektywę patrzenia. Zadać pytanie, co kandydatko lub kandydacie zrobiłaś/zrobiłeś, zanim postanowiłaś/postanowiłeś wydrukować plakat? Czy wcześniej społeczność Cię poznała? Czy coś dla tej społeczności zrobiłaś lub zrobiłeś? Czy jedyną motywacją jest to, że trudno Ci odnaleźć się w wolnym rynku i dobrym rozwiązaniem jest pobieranie diet radnego? Czy to tylko taka motywacja?

Zobacz również:

Niestety system PRL, który miał przejść w system demokratyczny, który dziś prawie bez zmian funkcjonuje, w pierwszej kolejności oparł się o osoby, które były w miarę rozpoznawalne, a z reguły byli to starzy towarzysze partyjni, ale Ci jako zdyskredytowani byli wypierani przez nieobciążonych tym balastem nauczycieli. Dlatego w niektórych przypadkach władzę demokratyczną sprawują ciągle ci nauczyciele, którzy kiedyś nas uczyli. Czy czymś się wyróżnili, poza faktem bycia nauczycielem? Nauczeni doświadczeniem możemy nabrać przekonania, że dla wielu z byłych włodarzy mogło chodzić o diety i przetargi, które wygrywali ci, co mieli wygrać. Na tym właśnie polegała zasada budowania tego systemu, który jest uwłaszczeniem nomenklatury. Dziś już nie do rozplątania pajęczyna układów i wpływów. Ludzie partii nie mogąc być przy władzy, przeszli w kapitał i drenowali budżet samorządów przez stare partyjne i towarzyskie układy. To już jest w drugim pokoleniu. Takie były założenia systemowe i wg rozporządzeń wszystko jest zgodnie z prawem. System prawny wręcz był tak konstruowany. Tu realną władzę ciągle sprawują urzędnicy uzbrojeni w ustawy i kapitał, który zbudowany jest na styku tej samorządowej władzy i lokalnego biznesu. Zasada w ciągu kolejnych wyborów jest ta sama. Kto ma kapitał ten wygrywa wybory, bo ludzi jakoś trzeba zbałamucić. Tak było i tak będzie, dopóki ustawa o przetargach nie będzie zreformowana. Będzie to tak funkcjonować zawsze, dopóki niektórzy przedsiębiorcy w majestacie prawa, nadal będą pisać przetargi, które później wygrywają, a władza w majestacie prawa udaje, że ten wybór ma cokolwiek wspólnego z wolnym rynkiem i jest wybieraniem najlepszej oferty. Samorządowcy bez przerwy mówią o uczciwych przetargach, a te są jak jednorożec, ciągle wspominany, ale nikt jeszcze go nie widział. Żadna partia też nie chce tego zmienić, bo straciłaby karty przetargowe dla swoich „członków”.

Dlatego tu nie chodzi o kandydatów, którzy się prężą na bilbordach, tu chodzi o patologiczny system, który ostatecznie każdy wybór sprowadza do tego samego, czyli wydawania podatków w sposób nierzetelny, przepłacania za inwestycje, które nikomu nie służą, a realizowane są tylko po to, aby „nasi” mogli drenować budżet, czyli kieszenie podatników. Wiemy o tym, ale do tego przywykliśmy i ciągle myślimy, że jakiś wybór to zmieni, a ostatecznie nie zmienia. Tego nauczyły nas poprzednie lata.

Dlatego tu nie chodzi o zniechęcenie, wręcz przeciwnie, ale o realne postrzeganie rzeczywistości demokratycznej tej małej wspólnoty. Małej ojczyzny. Ciągle pozostaje nadzieja, że to wspólne podwórko nie będzie pijacką, postkomunistyczną meliną, opartą o wulgarne i bezwzględne zasady... 

I jeszcze jedna prośba do tych, których znam i wiem, kim są, nie podrzucajcie mi swoich folderów wyborczych do domu, bo ktoś niestety je czyta i to jeszcze bardziej pogłębia przekonanie, że nie ma tu żadnego wyboru.... 

Tymi słowami zakończyłem tekst, jednak postanowiłem, że nie będę dawał go do publikacji. Nie miałem już na to chęci ani siły. Zmiana decyzji nastąpiła w wyniku dwóch wydarzeń, które miały miejsce w uroczystość św. Józefa. Pierwszy to pewien telefon, o którym wkrótce się dowiemy, a drugi to gość, który ośmielił się zapukać do moich drzwi, które otworzyła żona. Nie wiedziałem o tym, bo akurat rozmawiałem z kolegą na temat dr Wandy Półtawskiej i jej Drogi Krzyżowej, którą właśnie opracowuje. Tym gościem była Pani Jolanta Juszkiewicz, która w drzwiach przeprowadziła rozmowę z moją żoną. Zapytałem żonę, dlaczego nie zaprosiła jej na górę do nas, tylko rozmawiała w drzwiach... Jak się dowiedziałem Pani Juszkiewicz, przyniosła ulotki i chciała poprosić, abyśmy oddali na Nią głos. Nie wkłada ulotek do skrzynki, a puka do drzwi. Ośmieliła się tu przyjść. Do człowieka, do wyborcy. Musiało ją to sporo kosztować, bo kontaktu ze mną raczej należy się wypierać. Miała odwagę i dlatego ma mój głos, ale pod jednym warunkiem, że ochroni pamięć mordowanych, katowanych i zapomnianych osób, które tak jak ja ciągle leżą przegrane w tym „wspólnym domu”.

Czy zgadzasz się z autorem felietonu?

TAK NIE
Dziękujemy za oddanie głosu !
TAK: 47 NIE: 32

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Felieton: Urna wyborcza - dosłownie"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na kontakt@limanowa.in