Nigdy i nigdzie nie dokonywałem, nawet nie próbowałem analiz przyczyn, które doprowadziły do zagłady całej delegacji Rzeczpospolitej Polskiej lecącej w dniu 10 kwietnia 2010 roku na obchody 70 rocznicy mordu katyńskiego.
Poza oczywistym i niepodlegającym dyskusji faktem było to, że Polskę na tej rocznicy powinna reprezentować jedna delegacja z Prezydentem i Premierem, uroczystości należało zorganizować w jednym dniu a nie urządzać jednej dla Premiera Rządu a drugiej dla Prezydenta Polski. Wygrały jednak chore ambicje i się stało.
Sam nie zabieram głosu w kwestiach technicznych i procedur, które legły u podstaw tego, że w jednej chwili nasze państwo polskie straciło swoją Głowę-Prezydenta i 95 innych wysokich rangą polityków i funkcjonariuszy, bo własnego zdania w tej sprawie mieć nie można a jedynie powtarzać to, co już powiedzieli inni. Natomiast śledzę zachowanie naszych mediów w przedstawianiu na ich łamach tego tematu.
Dziś z wielki zdumieniem czytam ” Wprost” i przecieram oczy ze zdziwienia czy to nie jest, aby gazeta Sakiewicza, lecz pismo Tomasz Lisa?


Proszę sobie wyobrazić - to tygodnik, „Wprost”, który przez 20 miesięcy robił wszystko, wraz z jego szefem Tomaszem Lisem, by wyśmiać i zohydzić wszystkie próby dojścia do prawdy. Który wyszydzał ludzi walczących o prawdę i przekonywał, że wszystko jasne, wszystko wiadomo i tylko niezdrowi na umyśle dopytują, nie wierzą, mają wątpliwości? A teraz nagle:
"niewiele wiemy dwa lata po katastrofie".
No proszę. To, co władza tak zaprzyjaźniona z red. Lisem robiła przez niemal dwa lata? Co wypisywano na łamach, „Wprost”, co mówiono w jego programie w TVP, w audycjach radiowych z jego udziałem? Jak to jest, ze teraz wszystko jest możliwe?
BRZOZA?
NACISKI?
ZAMACH?
- pytają, więc dramatycznie redaktorzy. Na poważnie pytają. A więc i zamach możliwy?
Trudno o lepszy dowód na to jak bardzo rozsypał się cały montaż "teorii brzozowo-naciskowej". Lis zawsze wie skąd wieje wiatr, widzi kompromitację, pękanie smoleńskiego kłamstwa, więc się wycofuje. Sprawnie, i będzie się jeszcze ostrzeliwał. Ta okładka jest po to by mieć "podkładkę". Za kilka miesięcy usłyszymy, że on zawsze dociekliwie pytał. Ale papier cierpliwy jest, a nasze archiwa duże.
Na froncie wymyślonych hipotez przedstawianych, jako raporty zostali już tylko redaktorzy "Wyborczej" i TVN.