"Podtrzymuję deklarację chęci startu w nadchodzących wyborach"

PSL i Polska 2050 w nadchodzących wyborach wystartują na wspólnej liście. Porozumienie dwóch ugrupowań komentuje posłanka PSL z Limanowszczyzny Urszula Nowogórska, która deklaruje chęć startu i ubiegania się o reelekcję.

Polska 2050 Szymona Hołowni i Polskie Stronnictwo Ludowe idą do wyborów na jednej liście, ale z odrębnymi programami. Równocześnie ugrupowania poinformowały, że wypracowano listę spraw, których załatwienie “zgodnie uważają za kluczowe dla dobrobytu Polek i Polaków”. 

Te rozmowy, które sfinalizowało podpisanie porozumienia, trwały bardzo długo. Dotyczyły zarówno najważniejszych kwestii programowych, jak i rzeczy typowo formalnych, takich jak finansowanie, powoływanie pełnomocników czy kształt list. Wszystkie badania przeprowadzane przez sondażownie pokazywały, że połączenie list i wspólny start może sprawić, że będzie o około 30 mandatów więcej po stronie ugrupowań opozycyjnych, a to z kolei może dać możliwość innego rozkładu sił w parlamencie - komentuje w rozmowie z nami posłanka PSL z Limanowszczyzny Urszula Nowogórska. 

Jak przekazała nam parlamentarzystka, rozmowy na temat nazwisk na listach trwają, ale są “bardzo wstępne” i “szczegółowe ustalenia nie zostały jeszcze poczynione”. 

Co dzisiejsza decyzja może oznaczać dla naszego okręgu wyborczego? Porozumienie mówi m.in. o tym, że w okręgach ma być podział “jedynek” na listach po połowie pomiędzy dwoma ugrupowaniami.

W Małopolsce są cztery okręgi wyborcze, stąd wiadomo, że w dwóch z nich liderami wspólnych list będą politycy PSL. Czy tak się stanie w okręgu wyborczym nr 14, obejmującym Sądecczyznę i Podhale? Tego jeszcze nie wiadomo. 

W poprzednich wyborach liderką listy Polskiego Stronnictwa Ludowego była właśnie Urszula Nowogórska, która zdobyła mandat.

Podtrzymuję deklarację chęci startu w nadchodzących wyborach. W tym zakresie oddaję się do dyspozycji kierownictwa ugrupowań, ale jednocześnie mam wielką pokorę do wyborów. Po wszystkich latach swojej publicznej działalności wiem, że to obywatele decydują, kogo widzą w roli swojego reprezentanta - mówi.