15°   dziś 20°   jutro
Niedziela, 28 kwietnia Paweł, Waleria, Ludwik, Piotr, Bogna, Witalis

Nie wchodzę do ministerstwa, żeby się rozglądać po ścianach

Opublikowano 07.04.2016 13:30:46 Zaktualizowano 04.09.2018 19:04:45
6 6683

Rozmowa z wiceministrem finansów Wiesławem Janczykiem

- Pańskie życie i kariera zdecydowanie przyspieszyły.

- Przyspieszyły w tym sensie, że będę musiał więcej czasu poświęcić na pracę w Warszawie, choć i tak niemało go poświęcałem. Tempo pracy też muszę przyspieszyć, gdyż nie można zmarnować ani godziny działając z takim umocowaniem. W Ministerstwie Finansów jestem jedynym sekretarzem stanu i w zakresie swoich kompetencji mam zastępować ministra Pawła Szałamachę.

- Spodziewał się Pan tej funkcji?

- Takich funkcji nie można sobie wyprosić, ani się na nie wcześniej umówić. Nie można ich także odmówić.

- Ale jakoś się zostaje tym ministrem. W pewnym momencie dzwoni telefon, dzwoni pani premier i…

- Myślę, że jest to skutek bardzo rozległych uzgodnień. Zadzwonił telefon od ministra Pawła Szałamachy, który zaprosił mnie do pracy w swoim zespole. Ostatecznie nominację, na jego wniosek, podpisała przed świętami pani premier Beata Szydło.

- Rozmawiała z Panem?

- Rozmawiałem z panią premier wielokrotnie. Pracowaliśmy razem jeszcze przy Kongresie Programowym w Katowicach, ale i wcześniej przez wiele lat. Cały czas pani premier i ja byliśmy członkami sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Wielokrotnie miałem zaszczyt ją zastępować w prezydium tejże komisji. Może to był powód, bo pani premier znała zakres moich możliwości i umiejętności pracy w zespole. Praktycznie wszystkie pomysły legislacyjne Ministerstwa Finansów idą do Komisji Finansów Publicznych i podkomisji tejże komisji. W poprzedniej kadencji kierowałem pracą podkomisji stałej ds. instytucji finansowych, przez cały ten czas ponad ośmiu lat byłem członkiem tej podkomisji.

- Nie boi się Pan tej odpowiedzialności? Ministerstwo Finansów to stan finansów nie tylko państwa – ale stan finansów każdej polskiej rodziny. Jedna zła decyzja, nierozważny krok, mogą skutkować kłopotami nas wszystkich na długie lata.

- Zdecydowanie. Myślę, że dzisiaj w tym resorcie są ludzie, jedną z nich jest minister Szałamacha, którzy szukają osób odpowiedzialnych – takich, które nie zdekomponują systemu finansów publicznych. Mamy rozległe postulaty do zrealizowania, wynikające z programu zaprezentowanego w kampanii wyborczej.

- Na przykład program 500 +?

- 500 + i nie tylko. Mamy kwotę wolną od podatku, również obniżenie wieku emerytalnego, szereg innych pomysłów. Cały czas schodzą nowe propozycje i odpowiedzialność rzeczywiście ciąży na resorcie. On musi być taką kotwicą, która nie pozwoli zanadto się rozpędzać, bez uzyskania danych o tym, że finanse publiczne mają się dobrze i są naprawiane. Martwiło mnie to, że przez ostatnie osiem lat, za każdym razem, gdy przychodziła ustawa budżetowa, tworzono dokument schematyczny, dokument kontynuacji ubiegłego roku. Właściwie niewiele się tam zmieniało. Żartowałem, że ktoś zaawansowany w Exelu, napisałby ten budżet. Budżet, który realizujemy w 2016 r., zawiera nowe elementy: podatek od instytucji finansowych, właśnie sprawnie przeprowadzony przez Komisję Finansów. Nie było jakichś gwałtownych protestów, a to przecież 5,5 miliarda złotych dochodów budżetowych tylko w tym roku. Były też pomysły podatku od hipermarketów.

- Od kiedy objął Pan stanowisko, nie miewa pan bezsennych nocy? Może Pan z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że program 500+ albo obniżenie wieku emerytalnego nie przewrócą finansów publicznych? Będą na to potrzebne ogromne pieniądze.

- Działam w sposób odpowiedzialny. Zastaliśmy system podatkowy, który uległ dużej erozji. Przypomnę, że gdy oddawaliśmy władzę w 2007 r., efektywność podatkowa była lepsza. Była lepsza o cztery punkty procentowe do wzrostu PKB, a zatem dzisiaj w kasie państwa brakuje kilkudziesięciu miliardów zł. Przywrócenie rzetelności podatkowej, zachęta do płacenia podatków nie tylko dla mikro, małych i średnich firm, ale dla korporacji i dla podmiotów zagranicznych, powinna poprawić tę sytuację. Powiem więcej, jest oczekiwanie rządu, ale i parlamentarzystów, żeby do Sejmu przyszły projekty, które w uzasadnieniu będą pokazywać dodatnie skutki finansowe dla budżetu państwa – kwoty miliardowe.

- Projekty oddolne, społeczne, obywatelskie?

- Mam na myśli raczej projekty przepracowane z udziałem parlamentarzystów, projekty klubowe - projekty, którym zostanie nadany kształt w Ministerstwie Finansów, które będą miały w uzasadnieniu optymistyczne zapisy odnośnie wzrostu dochodów do budżetu państwa. Chcę też powiedzieć z całym przekonaniem, że kwestia poprawy warunków realizacji budżetu będzie realizowana nie tylko poprzez resort finansów, ale również resort rozwoju i infrastruktury. Mamy pomysł na Mieszkanie+. W niedzielę pani premier zapowiedziała, że na dniach zostanie on przedłożony opinii publicznej. Mamy plan Morawieckiego, mamy kwestię odbudowy przemysłu stoczniowego. To są rzeczy, które synchronicznie, kiedy zaczną dobrze działać, poprawią parametry wzrostu gospodarczego, a zatem sytuację dochodów budżetu państwa.

- Powiedział Pan na konferencji prasowej: „Kierowałem zawartością wypowiedzi klubu PiS przy sprawach budżetowych”. Co to znaczyło?

- Oddano mi do kierowania sprawy, które przy ustawie budżetowej były podnoszone przy pierwszym i drugim czytaniu w ramach stanowiska klubu parlamentarnego. Polecam gorąco moje wypowiedzi opiniujące w imieniu Klubu Parlamentarnego PiS ustawę budżetową. Mam świadomość tego, że zrealizowanie tych powiększonych dochodów budżetowych nie będzie proste. Postulaty programowe realizujemy w pewnym kalendarzu, nie realizujemy ich od razu. Uważamy, że program 500+ jest najważniejszy.

- Powiedział Pan: nie będzie łatwa ta realizacja zadań budżetowych. A jak się nie uda?

- Na pewno się uda. Mamy dużo dobrych pomysłów, które lada moment będą materializowane. Nie wchodzę do ministerstwa, żeby się rozglądać po ścianach i zastanawiać. Albo dopytywać urzędników, w jaki sposób chcieliby nam pomóc – obywatelom i państwu. Przychodzę do ministerstwa mając pewien plan działania.

- Od czego Pan zacznie?

- Mając wiedzę o tym, jak moi poprzednicy czasami się zagalopowywali, chcę, żeby na to wszystko zostało nałożone stanowisko szefa resortu, ministra Pawła Szałamachy. Jesteśmy drużyną i chciałbym, aby to właśnie on i pani premier Beata Szydło, komunikowali opinii publicznej nasze najważniejsze pomysły. Uważam, że najważniejszy komunikat, któremu będziemy podlegać jako społeczeństwo zainteresowane naprawą państwa, powinien być przekazany w momencie, gdy do takiego działania przekonany jest rząd.

- Jest Pan z wykształcenia polonistą, ale woli Pan pracować na liczbach?

- Zdobyłem wykształcenie humanistyczne na dobrym uniwersytecie. Kończyłem też elektronikę w sądeckim bardzo dobrym Technikum Elektrycznym.

- Duży rozrzut: elektronika, polonistyka, minister finansów.

- Na tamtym etapie spotkałem wielu humanistów, którzy byli fantastycznymi ludźmi, zapalili mnie do tego. Poza tym zachwyciłem się św. Tomaszem z Akwinu, który mówił: „Ucz się wszystkiego, a potem okaże się, że nic nie jest zbędne”. Starałem się wchodzić w różne dziedziny życia społecznego i gospodarki. Ta moja karta jest naprawdę bardzo rozległa. Pięć lat w biurze maklerskim przy terminalu, dobrze odrobiona giełda rynków finansowych na całym świecie.

- To ciekawe zajęcie?

- Bardzo ciekawe. Na tamtym etapie było dla mnie fascynujące. Potem osiem lat spędziłem jako osoba kierująca pionem handlowym jednego z największych banków byłego województwa sądeckiego, BGŻ S.A., który realizował sektorową pomoc państwa. 38 linii kredytowych dla samego sektora przetwórstwa rolnego i spożywczego.

- Pierwsi z tego banku zadzwonili z gratulacjami?

- Przyjaciele rzeczywiście dzwonili. Niewiele osób już tam zostało z drużyny, w której wówczas pracowałem. Potem pracowałem w ZEW Niedzica S.A: najpierw w pracach Rady Nadzorczej - byłem jej przewodniczącym, potem jako prezes. Stamtąd poszedłem do REMAK S.A. na Śląsk, do Katowic, do spółki zatrudniającej tysiąc osób, plus trzysta w Hiszpanii. Na to zwrócił uwagę minister Paweł Szałamacha, działaliśmy razem. On był wiceministrem skarbu i to jemu podlegał sektor maszynowy. Wtedy się poznaliśmy. Potem pracowaliśmy razem w Komisji Finansów Publicznych. On był bardzo zadowolony z tej współpracy.

- Gdzieś Pan powiedział: „cechuje mnie benedyktyńska pracowitość”…

- Bardzo cenię pracę w grupie, nie jestem showmanem, nie mam zapału do opowiadania o tym, czym się zajmuję. To też jest chyba cecha, która została dostrzeżona w Warszawie. Przez lata pracowałem w sposób zdeterminowany nad różnego rodzaju dokumentami, o czym wyborcy nie byli informowani, bo nie było takiej potrzeby. Była to praca rzetelna, merytoryczna, dawała dużą wartość dodaną.

- Znajomi, którzy usłyszeli, że idę na rozmowę z wiceministrem finansów, poprosili, aby zadać pytanie, kiedy przedsiębiorca będzie traktowany jak partner państwa, budujący PKB, a nie jak potencjalny przestępca?

- Podzielam odczucia naszych przedsiębiorców. Było dużo kontroli w polskich firmach, nie było natomiast odwagi, aby sprawdzać stany finansowo-księgowe i dokumenty dotyczące obrotu gospodarczego w podmiotach zagranicznych i korporacyjnych. Myślę, że mamy jeszcze jedną rzecz do odrobienia: chodzi o podział, który próbuje się czasami tworzyć między pracodawcą a pracownikiem. Tutaj powinno się zasypać jakiekolwiek przeszkody. Naprawa państwa, stworzenie dobrych reguł gospodarczych i podatkowych przyniesie korzyści dla wszystkich. Musimy się wszyscy jeszcze raz zastanowić, jak to zrobić, to jest niezbędne do uzyskania dobrych efektów gospodarczych i zadowolenia szerokich grup społecznych. Nad tym będę się mocno koncentrował.

Rozmawiał Wojciech Molendowicz /sacz.in/

Wykorzystano fragmenty wywiadu dla Regionalnej Telewizji Kablowej.

Czytaj także w Dobrym Tygodniku Sądeckim: https://issuu.com/dobrytygodnik/docs/14_2016

Komentarze (6)

maj
2016-04-07 13:53:43
0 4
bedzie tanczył jak mu beda grać liczy sie kasa
Odpowiedz
34607szczawa
2016-04-07 15:52:56
0 5
Najbardziej mnie rozśmieszylo pytanie o odpowiedzialnosci. Przepraszam ale w naszym panstwie nie ma czegos takiego jak odpowiedzialnosc urzednika. Robia co chca i nikt im nie podskoczy bo za wszystko placimy my. A nawet jak ich zwolnia to z odprawa i na wyzsze stanowiska. Daleko nie trzeba szukac.
Odpowiedz
colo
2016-04-07 17:51:26
0 3
Kolejny się pcha przed Trybunał Stanu.
Odpowiedz
CZYTELNIK2
2016-04-07 19:13:06
0 1
'Polacy mają wszelkie przymioty oprócz zmysłu politycznego' Winston Churchill
Odpowiedz
Doradca
2016-04-07 21:14:48
0 0
'Poza tym zachwyciłem się św. Tomaszem z Akwinu'

Dla św. Tomasza głównymi środkami do osiągnięcia świętości były pokora i umiłowanie prawdy i sprawiedliwości.
Odpowiedz
kluska
2016-04-07 23:18:16
0 0
Stek bzdur. Tragedia - polonista zastępcą głównego finansisty kraju...Zresztą tam jest wielu 'specjalistów'( tylko nie na tym miejscu co trzeba)- historyków,etnologów ...Strach się bać!
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Nie wchodzę do ministerstwa, żeby się rozglądać po ścianach"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na kontakt@limanowa.in