14°   dziś 18°   jutro
Czwartek, 28 marca Aniela, Sykstus, Joanna, Antoni, Sonia

Największa zbrodnia w historii regionu

Opublikowano 20.08.2010 13:09:26
27 22231

Minęło 68 lat od masakry, w której zginęli niewinni ludzie: bezbronne dzieci, kobiety i starcy. Krew była na rękach nie tylko tych, którzy strzelali.

Wczoraj minęła 68 rocznica od jednego z najtragiczniejszych dni w historii Mszany Dolnej i całego regionu. 19 sierpnia 1942 roku gestapo dokonało straszliwego mordu na Żydach. W ciągu kilku godzin zginęło około 900 bezbronnych ludzi. Zbiorową mogiłę odwiedzały rodziny zamordowanych. W krakowskich synagogach odprawione zostały nabożeństwa, ku czci poległych.

„Padali bluzgając krwią i trzepocząc dramatycznie rękami”

Nie wiadomo dokładnie skąd przybył. Niewielu miał przyjaciół. Do historii przeszedł jako kat mszańskich Żydów. Jednak dzisiaj młode pokolenie nie bardzo wie, kim był Władysław Gelb. Tragedia zagłady Żydów i prześladowań siatki konspiracyjnej przez sadystycznego burmistrza z czasów II wojny światowej jest bardzo tajemnicza i przed badaczami stawia sporo pytań bez odpowiedzi. Młodym pokoleniom trudno uwierzyć, że ich spokojne miasteczko ma taką dramatyczną przeszłość.

Skąd przybył kat?

Minęło ponad 60 lat i ciągle brakuje większych opracowań historycznych na temat okupacji Mszany Dolnej. Mimo, że kilku mieszkańców ma prywatne kroniki i notatki z tamtych lat. Ze względu na dużą odległość czasu coraz mniej jest też przekazów ustnych. Franciszek Płoskonka przed miesiącem skończył sto lat. W czasie wojny był mężczyzną w sile wieku, często wyzwanym przez okupanta na przymusowe roboty interwencyjne. Władysława Gelba spotykał często jeszcze przed wojną. – Już wtedy był to człowiek niezwykle tajemniczy – opowiada Franciszek Płoskonka. – Niektórzy nazywali go „Znajdą”. Nikt nie wiedział skąd się u nas wziął. Parę lat po pierwszej wojnie światowej przyjechał do Mszany Dolnej i ożenił z tutejszą dziewczyną. Był wysokim, postawnym mężczyzną. Podobał się kobietom. Widywałem go często koło mojego domu (Pan Franciszek mieszka przy ul. Spadochroniarzy – przyp. red.). Lubił łowić ryby w rzece Mszanka. Poza krótkim przywitaniem, nigdy z nim dłużej nie rozmawiałem. Był zawsze strasznie zamyślony. Z nikim w Mszanie Dolnej nie utrzymywał kontaktów. Bardzo rzadko się odzywał. Był strasznie tajemniczy i przez to wzbudzał zainteresowanie ludzi. Gdy wojska niemieckie wkroczyły do Mszany Dolnej ogłosił się burmistrzem.

Nieżyjąca już historyczka Olga Illukiewicz w swojej prywatnej - jak dotąd nie wydanej - kronice tak opisuje tamte wydarzenia: „Ulubioną rozrywką burmistrza było obcinanie im bród i pejsów. Wydawał często zarządzenia, by wszyscy Żydzi o godzinie 4 rano gromadzili się w rynku. Ustawiał ich w rzędy i komenderując prowadził z nimi bardzo męczącą gimnastykę. Trwało to kilka godzin a doprowadzonych do kresu sił kazał polewać zimną wodą. Olga Illukiewicz podaje, że Władysław Gelb z pochodzenia był Czechem. Niektórzy starsi mieszkańcy Mszany Dolnej i okolic są przekonani, że z pochodzenia był Niemcem. Są również przekazy, według których do Mszany Dolnej przybył zza Buga.

Pomagali swojemu przyszłemu oprawcy

Na mogile upamiętniającej pogrom Żydów brak jest nazwisk. W mszańskiej ziemi spoczywa wielu bezimiennych na zawsze zapomnianych. Niektórzy są jeszcze w pamięci - nielicznych już mieszkańców – żyjących w tamtych czasach. Chaskiel (lub według niektórych przekazów ustnych Haszkiel) mieszkał w Lubomierzu, na osiedlu Rzeki. Jego sąsiadką była Anna Nachman. Według niej tutejszy Żyd nazywał się Elmann. Jego żona umarła przy porodzie. Sam miał wychowywać pięć córek, które były serdecznymi przyjaciółkami Anny Nachman. – Chaskiel Elmann przed wojną był zwykłym rolnikiem – opowiada. – Uwielbiałam bawić się z jego córkami. Hana, Jaga, Adela, Gita i Blima. To były pogodne i życzliwe przyjaciółki. Nie było im łatwo po śmierci matki.

Anna Nachman wspomina bardzo interesujący epizod z życia żydowskiej rodziny z Lubomierza. Otóż przed wojną Elmann miał handlować węglem drzewnym. Często w wyjazdach furmanką towarzyszył mu wujek Pani Anny Stanisław Adamczyk. Wyprawiali się wspólnie do Krakowa. Pewnego dnia do Elmanna zgłosił się człowiek z prośbą o podwiezienie. Mieszkał w Mszanie Dolnej, a nazywał się... Władysław Gelb!!! – Wyglądał jak zwykły dziad – mówi Anna Nachman. – Elmann zlitował się nad nim. Wujek i moja matka często opowiadali, że nasz żydowski sąsiad pozwolił mu jeździć z nimi do Krakowa. Tam załatwiał swoje interesy. Bywało, że mój wujek użyczał mu swojej kapoty, gdy w czasie podróży zastał ich deszcz.

Nie wydał nazwisk mimo tortur

Władysław Gelb nie okazał wdzięczności dla swoich towarzyszy w czasie wojny. Stanisław Adamczyk został zamęczony za pomaganie partyzantom i Żydom. Śledztwo prowadził osobiście nazistowski burmistrz. Chciał, aby podejrzany podał nazwiska partyzantów i osób ukrywających Żydów. Stanisław Adamczyk nie ugiął się, mimo bestialskich tortur zastosowanych w czasie śledztwa. Zmarł w wyniku poniesionych ran. Dzisiaj jest jednym z najważniejszych bohaterów Mszany Dolnej. Jego nazwisko widnieje jako pierwsze (zastosowano kolejność alfabetyczną) na ogromnym pomniku ofiar II wojny światowej na tutejszym cmentarzu.

W 1941 roku Gelb wezwał do Mszany Dolnej również Elmanna z córkami. Pojechał tam dobrowolnie. Miał być przeznaczony do przymusowych robót. – Pamiętam dobrze dzień, gdy odjeżdżali – wspomina ze wzruszeniem Anna Nachman. – Dziewczyny pocieszały mnie, że jeszcze tutaj wrócą. Na pożegnanie zaśpiewali mi: Upływa spiesznie życie jak potok płynie czas, za rok, za dzień, za chwile razem nie będzie nas.

Opowieści Elmanna

To było ostatnie spotkanie serdecznych przyjaciółek. Rok później wszystkie córki Elmanna zostały zastrzelone w czasie pogromu Żydów „Na Pańskim” w Mszanie Dolnej. W Lubomierzu byli przekonani że zginął tam również Chaskiel. – Kilka miesięcy po masakrze Żydów Elmann zjawił się u nas w domu – opowiada Anna Nachman. – Przyszedł w nocy i powiedział o śmierci swoich córek. Owego tragicznego dnia Gelb oznajmił mu, że jego córki zostaną zgładzone razem z większością Żydów. On był silny fizycznie, więc przeznaczono go do dalszych prac. Płakaliśmy słuchając, gdy nasz załamany sąsiad mówił, jak dziewczyny kurczowo trzymały się jego rąk. Pisk i wrzask był przeraźliwy. Silne ręce gestapowskich zbrodniarzy wyrwały je z objęć ojca. Poszły na śmierć. Chaskiel nie mógł przetrzymać ogromnego żalu po stracie córek. Nie chciał dalej żyć. Religia nie pozwalał mu popełnić samobójstwa, chociaż na początku chciał się powiesić. Postanowił, że w czasie transportu ucieknie z samochodu i zginie od kul hitlerowców. Niespodziewanie udało mu się przeżyć wraz z dwoma Żydami, jeden był z pobliskiej Koniny, a drugi z Łodzi. Ukrywali się po lasach. Chaskiel postanowił nas jednak odwiedzić i opowiedzieć o swojej tragedii.

Kolejka po śmierć

19 sierpnia 1942 rok to najbardziej ponury dzień w historii Mszany Dolnej. W ciągu kilku godzin naziści zabili 881 Żydów. Wśród nich były córki Elmanna, czekające w kolejce po śmierć. Ginęli również Żydzi, którzy wcześniej postanowili się ochrzcić. W Mszanie Dolnej i okolicach przekazywana jest historia małej Żydówki, która w tym dniu przystępowała do I Komunii Świętej. Anita Sperber miała mieć wtedy dziesięć lat i stojąc na brzegu mogiły w trzęsących rękach trzymała obrazek z I Komunii Świętej.

Dzień wcześniej (w niedzielę) wezwania wysłano do wybranych mężczyzn z Mszany Dolnej. Mieli stawić się z kilofem lub łopatą „Na Pańskim”. Wśród wezwanych był Franciszek Płoskonka. – Kazano wykopać nam dwa doły, jeden przy drugim – opowiada stuletni mieszkaniec Mszany Dolnej. – Pracowaliśmy całą noc. Pamiętam, że było bardzo pogodne niebo. W przerwach patrzyliśmy na piękny widok niezliczonych gwiazd. Doły miały głębokość prawie czterech metrów. Domyślaliśmy się do czego może dojść. Rano, gdy skończyliśmy pracę, wszyscy uciekli, żeby tylko nie być świadkiem tej masakry. Nie zostaliśmy wezwani do zasypania mogiły. Zrobiła to ich własna hitlerowska ekipa, która chyba przyjechała z Limanowej.

Padali bluzgając krwią

Na podstawie ustnych przekazów mieszkańców pamiętających tamte wydarzenia oraz spisanych notatek Olgi Illukiewicz i Józefa Szczypki, ustaliliśmy przebieg masakry mszańskich Żydów.

To był bardzo upalny dzień. Panował niesamowity skwar. Zbiórka odbyła się przy ulicy Władysława Orkana (w miejscu gdzie obecnie znajduje się Meblomet). Tam w tobołkach i walizkach zostawili swoje najcenniejsze rzeczy. Większość sądziła, że przygotowywani są do podróży. Następnie wydano rozkaz przysiadu i złożenie rąk na tył głowy. Stąd po kilkanaście osób odprowadzano Na Pańskie. W odległości 30 m od wykopanych dołów, więźniowie musieli się rozebrać do naga. Podchodzili nad brzeg mogiły (prawdopodobnie pojedynczo). Gestapowcy strzelali w tył głowy, a ciało osuwało się do masowego grobu. Wokół stali uzbrojeni hitlerowcy z rozjuszonymi psami. Niektórzy zrozpaczeni Żydzi rzucali się do nóg swoich oprawców, naiwnie licząc na łaskę pozbawionych skrupułów sadystów.

- Padali bluzgając krwią i trzepocząc dramatycznie rękami – opisuje Józef Szczypka. - Rósł zwał nagich trupów, bielał ogromny labirynt kończyn, mieszały się pokolenia – siwe brody i ciemne skręty dziewczęcych czupryn. Przed śmiercią kazano im się rozbierać, więc kiedy stali nad krawędzią osypującej się ziemi, zbezczeszczeni i bezradni, osłaniali dłońmi łona, kryli się w ciżbie, wysłuchiwali kloaki żołdackich żartów.

Oszczędzano amunicję na dzieciach

Do małych dzieci nie strzelano. Gestapowcy doszli do wniosku, że szkoda marnować na nich amunicję. Niemieccy zbrodniarze uderzali małe dzieci (do 10 lat) kamieniem w głowę. Wcześniej wyrywali maleństwa z rąk zrozpaczonych matek. Niektóre ginęły od potężnego uderzenia. Były też takie, które odzyskiwały przytomność po tym jak zostały wrzucone do zbiorowej mogiły. Taplając się w morzu krwi, między ciałami pomordowanych bezradnie wyciągały rączki z nadzieją, że pomoc nadejdzie.

Nie wszyscy również ginęli od pojedynczego strzału. Dla dwóch katów (niektóre źródła podają, że było ich trzech) zamordować 861 ludzi było bardzo wyczerpującym zadaniem. Obok na stole stał alkohol. – Nawet na hitlerowskich zbrodniarzach taka masakra robiła wrażenie – powiedział jedna z naszych rozmówczyń. – Na trzeźwo trudno było ciągle zabijać i patrzeć na stos ciał w zapełniającej się mogile. Do tego ten smród. Pełno krwi i ogromny upał robił swoje. Pijani gestapowcy strzelali jednak nieprecyzyjnie. Wśród strumieni krwi poruszało się coraz więcej rannych ludzi.

Zasypywano żywcem

Po egzekucji ciała zasypano wapnem gaszonym i ziemią. Gdy to robiono słychać było jeszcze przeraźliwe jęki rannych i płacz dzieci. Świadkowie relacjonowali, że jeszcze przez jakiś czas ziemia się poruszała. Ostatnie tchnienia wydawali bestialsko zamordowani Żydzi. Przy egzekucji obecny był szef gestapo z Nowego Sącza Heinrich Hamann oraz jego krwawi współpracownicy: m.in. Gunter Labitzke, Hans Boning i Paul Denk. Po zakończeniu masowego mordu Władysław Gelb zaprosił swoich niemieckich przyjaciół na ucztę. Gości bawiła specjalnie zamówiona na tą okazję orkiestra.

Smród mordu

Według relacji świadków. Wapno gaszone w połączeniu z krwią i ciepłem ludzkich ciał wywołało niespodziewaną przez burmistrza reakcję. Wszystko zaczęło wrzeć i kipieć. Wydobywała się cuchnąca ciecz. Następne dni nadal były bardzo upalne. Nad Mszaną Dolną zaczął się unosić niesamowity smród. Nawet rolnicy nie wychodzili do pola, żeby pozbierać plony. Nie mogli znieść cuchnącego zapachu. Gelb wpadł w panikę. Na miejsce mordu zwożono ogromne ilości żwiru i kamieniu. Dopiero po wielu tygodniach smród ustał.

Donosili Hitlerowcom

W Mszanie Dolnej wiele osób kolaborowało z Niemcami. Robiono to ze względu na zysk, bezpieczeństwo ze strony okupantów albo ze strachu. Ofiarą kolaboracji padł m.in. Chaskiel Elmann. Anna Nachman podaje nazwisko osoby, która wydała ukrywającego się w lasach Żyda. Według jej relacji był to Józef B. Gdy spostrzegł, że Elmann powrócił w okolice Lubomierza natychmiast doniósł o tym Niemcom. – Chaskiel został zastrzelony i pochowany pod lasem – relacjonuje Anna Nachman. – Ten, który go zdradził otrzymał po nim skrwawione buty jako nagrodę.

Według przekazów z Gelbem współpracował m.in. Andrzej Łabuz. – Znałem go bardzo dobrze – relacjonuje Franciszek Płoskonka. – Był szewcem, tak jak ja. Dobrze wiedział kto ma żydowskie pochodzenie. Wszystko donosił Niemcom. Pewnego dnia hitlerowcy zorganizowali polowanie na zające. Z miasta wyjechali gestapowcy. Pojawiło się wtedy dwóch młodych elegancko ubranych mężczyzn. Przyszli do domu szewca, który mieszkał koło rynku. Żonie powiedzieli, że są z ubezpieczalni i chcą rozmawiać z mężem. Gdy wyszedł z domu, przywitali się i jeden z nich wyciągnął kartkę i zaczął czytać mniej więcej takie zdania: Za działanie na szkodę Państwa Polskiego i jego obywateli Sąd Wojskowy skazał Pana na śmierć. Wyrok zostanie wykonany natychmiast. Gdy skończył czytać drugi z mężczyzn wyciągnął pistolet i strzelił donosicielowi prosto w głowę. To byli partyzanci.

Dlaczego nie zabili Gelba?

Wyrok śmierci był również wydany na Gelba. Wiadomość o bestialskich metodach dotarła do Londynu, gdzie funkcjonował emigracyjny rząd Władysława Sikorskiego. Radio Londyńskie wkrótce podało decyzję Polskiego Sądu Wojennego o natychmiastowym zgładzeniu kata Mszany Dolnej. Władysław Gelb chodził jednak nadal ulicami okupowanej miejscowości. Nic mu nie groziło. Znane są sytuacje, że mordował przypadkowo napotkanych Żydów. Naziści zadowoleni z działalności burmistrza wywiesili po całej okolicy listy z nazwiskami osób, które zostaną rozstrzelane w przypadku zorganizowania zamachu na Gelba. Na pierwszym miejscu wymieniony był ksiądz proboszcz parafii w Mszanie Dolnej. W sumie na liście było kilkadziesiąt nazwisk (według niektórych przekazów było ich sto). Śmierć dla Gelba oznaczała ogromną masakrę wśród mieszkańców Mszany Dolnej. Z tego powodu partyzanci nie zdecydowali się wykonać wyroku.

Z katem Mszany Dolnej współpracowała jego osobista sekretarka Eugenia S. Według wielu relacji była również jego kochanką i donosicielką na bezbronnych Żydów. Na temat żony Otylii Gelb są podzielone opinie. Niektórzy upatrują w niej kolejną donosicielką, inni ofiarę, która wiele wycierpiała ze strony sadystycznego i niewiernego męża.

Ucieczka kata

We wrześniu 1943 roku Władysław Gelb zaprosił na kolację jednego z żandarmów Gestapo, Wencla. W czasie rozmowy okupacyjny burmistrz Mszany Dolnej zastrzelił swojego gościa. Prawdopodobnie przyczyną sprzeczki była osobista sekretarka Gelba. Gestapowiec wykazywał duże zainteresowanie urodziwą Eugenią S., czego z zazdrości nie wytrzymał pogromca mszańskich Żydów. Olga Illukiewicz w swojej kronice miasta opisuje, że natychmiast po zabójstwie Władysław Gelb zabrał podręczny bagaż i uciekł. Potem widziano go w Krakowie, skąd musiał wyjechać po tym jak żołnierze Armii Krajowej wpadli na jego trop. Teraz musiał uciekać zarówno przed Niemcami jak i polskim podziemiem. Miał prawdopodobnie przy sobie kosztowności zrabowane swoim ofiarom. To pomagało mu w przemieszczaniu się. Po II wojnie światowej Władysław Gelb zamieszkał we Lwowie u rodziny Kapków. Podawał się za wyzwoliciela Mszany Dolnej z rąk sadystycznego gestapowca Wencla. Pewnego dnia rodzina Kapków otrzymała list z Mszany Dolnej, gdzie opisane zostały zbrodnicze czyny byłego burmistrza miasta. Gelb dowiedziawszy się o depeszy zniknął. To ostatni ślad o zbrodniarzu, który prawdopodobnie uniknął kary. – Smutek mnie ogarnia jak pomyślę, że ten człowiek mógł dożyć spokojnej starości – mówi jeden z mieszkańców Mszany Dolnej. – Miał przy sobie wielkie bogactwo zrabowane Żydom. Miał też krew na rękach i jeżeli zdołał uciec przed karą ludzi, to sprawiedliwość wymierzy mu Bóg.

Do zaskakującego przekazu dotarła mieszkająca w Kasince Małej Elżbieta Jakubiak. Tutejszy partyzant Wincenty Perz relacjonował, że był świadkiem jak w czasie ucieczki Władysław Gelb został wciągnięty przez nich w zasadzkę i zastrzelony. Ta wersja nie została jednak jak dotąd przez nikogo potwierdzona i wymaga dalszych badań.

Oprawca obok ofiar?

Otylia Gelb zmarła w 1982 roku. Po wojnie często była źle traktowana przez mieszkańców. Unikała kontaktów z ludźmi. Żyła w niedostatku. Jej miejsce wiecznego spoczynku znajduje się na cmentarzu w Mszanie Dolnej. Na zaniedbanym grobie widnieje jej panieńskie nazwisko. Dwa lata temu na tutejszym cmentarzu pochowana została również Eugenia S. Po wojnie osobista sekretarka Gelba wyjechała pośpiesznie z Mszany Dolnej. Prawdopodobnie za życia nigdy się już tutaj nie pojawiła. Tuż przed śmiercią mieszkała w Krakowie. – Byłam w szoku jak pewnego dnia zobaczyła na cmentarzu jej grób – mówi jedna z mieszkanek Mszany Dolnej. – Protestowalibyśmy przeciw pochowaniu jej na ziemi, której wyrządziła tyle szkody. Oprawca nie powinien leżeć obok swoich ofiar.

  W Mszanie Dolnej nie brakowało bohaterskich postaw. Podczas II wojny światowej na frontach lub w wyniku działań okupanta wymordowano około 25 procent ludności miasta (w tym ponad tysiąc wyznawców Judaizmu).

Tekst opublikowany na łamach Dziennika Polskiego w 2007 roku.

Komentarze (27)

bialy11
2010-08-20 13:12:52
0 0
Jaca zgubiłęś na poczatku literke i przy słowie gineli:)
Odpowiedz
konto usunięte
2010-08-20 13:19:09
0 0
dziękuję :)
Odpowiedz
pantera
2010-08-20 13:34:00
0 0
Bialy nie musisz sie czepiac drobnych szczegolow...bo to swietny artykul!
Odpowiedz
PaniSmith
2010-08-20 13:37:47
0 0
Jak się czyta ten artykuł to po prostu nie można uwierzyć, że człowiek jest zdolny do czegoś takiego. Przerażające. Brak mi słów w tym momencie.
Odpowiedz
corleone
2010-08-20 13:44:37
0 0
O Boże...
Odpowiedz
bibi
2010-08-20 13:49:04
0 0
Wstrząsający i bardzo ciekawy artykuł. Proszę o więcej takich historii z naszego regionu
Odpowiedz
konto usunięte
2010-08-20 14:05:51
0 0
Nazywanie tych zwyrodnialców ludźmi, to obraza naszego gatunku. Ale pocieszjące jet to że na każdego przychodzi czas, po którym trzeba się będzie ze szystkiego rozliczyć
Odpowiedz
konto usunięte
2010-08-20 14:08:49
0 0
zastanawiajace jest ,ze gdyby nie druga woja swiatowa zydzi stanowili by chyba w limanowej i okolicach 70 % ludnosci.Historia toczy sie wlasnym kolem
Odpowiedz
MARKOS
2010-08-20 14:38:34
0 0
a może nawet 80 % bo polak jak się komuś wiedzie to go pierwszy podp....li do urzędów a żyd żydowi pomoże . Tragedia jak się to czyta , naprawdę nasakra.
Odpowiedz
kolo10
2010-08-20 14:49:33
0 0
A przed wojną to w Limanowej bylo tak, ze nasze były ulice a żydowskie kamienice:)
Odpowiedz
Afrokomentator
2010-08-20 15:36:02
0 0
Bardzo bym chciał kiedyś posłuchać relacji naocznych świadków wydarzeń z tych czasów. Jak się to czyta to serce ściska.
Odpowiedz
konto usunięte
2010-08-20 17:24:00
0 0
od Żydów powinniśmy się uczyć poczucia swojej wartości i wzajemnego poszanowania MARKOS masz rację.
Odpowiedz
konto usunięte
2010-08-20 18:48:14
0 0
brawo jaca za art. Zawsze to dziwne uczucie, gdy się myśli, co działo się nie tak wiele lat temu, na tej samej ziemi po której chodzimy.
Odpowiedz
Slawek964
2010-08-20 20:30:04
0 0
Naprawdę dobry artykuł, przeczytałem jednym tchem, masakra...
Odpowiedz
zeniu
2010-08-20 23:02:59
0 0
Super artykuł.
Odpowiedz
jaro21
2010-08-20 23:24:13
0 0
Szkoda słów... [*]
Odpowiedz
plugin
2010-08-21 09:10:44
0 0
Widzę podobieństwo w opowieści z paru miejsc w Polsce i Czechach .Jakoby zbrodniarzami nie byli niemcy (autor tendencyjnie stosuje nazwy gestapo itd ) tylko ktoś inny a może polacy .Typowa propaganda gazety wyborczej .Przybył z nieznanego miejsca człowiek i miał jakis interes mordować żydów no ale jaki ?Burmistrz mordował swoich a niemcy byli gdzieś w Limanowej i ewentualnie zasypali zbrodnie ziemia , cel osiagniety nazistami sa polacy czy tez ukraincy względnie czech .No i żródło wiedzy ,jakieś wiejskie opowiesci .Rzecz straszna toteż się bulwersuję i zadaje pytanie ....Czy mozna na tak kiepskim dowodzie budować świadomość społeczną.Proszę zgłębić pierwotną opowieść o Jedwabnem i co potem wyszło .
Odpowiedz
corleone
2010-08-21 09:23:15
0 0

plugin chyba nie przeczytałeś dokładnie tego artykułu. Wyraźnie jest napisane kto mordował. Przedstawione są przykłady bohaterstwa polskich mieszkańców jak również kolaboracji. Chcesz powiedzieć, że nie było problemu kolaboracji w czasie II wojny światowej?

Odpowiedz
BULA12
2010-08-21 10:19:44
0 0
długi ten artykuł
Odpowiedz
jacek272
2010-08-21 11:21:07
0 0
artykuł bardzo ciekawy. Plugin szukasz dziury w całym. Napisz Ty coś w dziale od użytkowników portalu to chętnie poczytamy. Może będzie lepsze...
Odpowiedz
111ksiadz
2010-08-21 13:55:00
0 0
Bardzo smutne i przygnębiające,ale żadnych wniosków-strach,bojaźń,kolaboracja.Pytam,ilu Limanowian zostało zakatowanych w latach 1945-1965 przez milicjantów i SB-eków Limanowskich-o tym cicho!Zmarli na zawał serca podczas przesłuchania,zamarzli(w lipcu)po spożyciu alkoholu.Dzieci i wnuki oprawców chodzą po limanowskim rynku!Po tym samym rynku spacerują też dzieci i wnuki ofiar.Dziwię się tym drugim-może chcą nastawić drugi policzek.Jak zginął pan W. pan S.-starsi mieszkańcy na pewno pamiętają.
Odpowiedz
plugin
2010-08-21 13:57:43
0 0
Szanowny Panie 'corleone'- kolaboracja to czerpanie korzysci zs współparacy z wrogiem .Jesli korzyścią było ocalenie własnego życia to nie jest kolaboracja lecz normalnoludzki lęk. Ci którzy się nie ulękli sa bohaterami a Ci którzy sie ulękli sa normalni . Żródła wynaturzeń szukac trzeba w niemcach BYŁA KU TEMU OKAZJA ,kardynał z koloni poświęcał drogę krzyżową na Pasierbcu (zresztą zwolennik muzeum wypędzonych w berlinie )mozna było go poprosić o krótką modlitwe na tym miejscu.
Odpowiedz
111ksiadz
2010-08-21 14:12:14
0 0
Plugin-zgadzam się z Tobą,ale tylko po części.Ci o których piszę wyżej kolaborowali,byli nadgorliwi(nadgorliwość czasem gorsza od faszyzmu).Temat zresztą rzeka.A co robił Kard.Meisner,co B16?
Odpowiedz
Janek64
2010-08-21 18:04:13
0 0
68 lat minęło od tego haniebnego czynu , a kolaboracja jakze aktualna jezeli definicja podana powyzej jest prawdziwa.
Odpowiedz
konto usunięte
2010-08-21 20:11:06
0 0
JACA, wielkie dzięki za ten artykuł. Chętnie bym także posłuchała i myślę, że nie jeden Limanowian o zbrodniach w Limanowej, czy to w za czasów wojny czy komuny. PROSIMY!:)) Pozdrawiam.
Odpowiedz
111ksiadz
2010-08-21 22:52:34
0 0
Trelemorele-niegrzecznie,pozwolę sobie odpowiedzieć za JACE.Jest to duży problem i bardzo delikatna sprawa,ze względu na brak dowodów i celową amnezję starszych ludzi,którzy byli świadkami tych haniebnych faktów.Rozmawiałem z kilkoma osobami-twierdza:po co poróżniać się z sąsiadami,po co rozdrapywać rany.Jestem odmiennego zdania,ale zdaję też sobie sprawę,że wnuki nie są winne za czyny dziadków.Sprawa ta nie jest załatwiona i nie dotyczy to tylko Limanowej.Oprawcy chodzą po ulicach i mają czelność patrzeć w twarz ofiarom.Można by to było załatwić,chociaż tak jak w byłym NRD-owie i byłby spokój,chociaż wszystkim i tak by się nie dogodziło.
Odpowiedz
joshi
2010-08-24 23:55:53
0 0
fajny artykuł... propo mordu dokonanego na Żydach...może widzieliście pomnik w Mordarce jak sie jedzie do N.Sącza zaraz przy głównej ulicy po prawej stronie jakie 4km od Limanowej...??bardzo ciekawa historia...może ktoś poszpera, popyta straych ludzi tamtejszych o'zbrodni po Bandykówką'
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Największa zbrodnia w historii regionu"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na kontakt@limanowa.in