Mimo sukcesu w ostatnich wyborach nie chce kandydować do parlamentu

Mimo sukcesu w wyborach samorządowych i zdobyciu ponad 38 tys. głosów, radny wojewódzki z Limanowej Grzegorz Biedroń nie rozważa startu w tegorocznych wyborach parlamentarnych. Jak mówi, jego formacja – PiS, ma mocną reprezentację w naszym regionie. - Nie wszystkie ręce muszą być rzucone na pokład - tłumaczy.

Grzegorz Biedroń swój start w ubiegłorocznych wyborach samorządowych zakończył znaczącym sukcesem. Jako „jedynka” na liście Prawa i Sprawiedliwości w okręgu wyborczym nr 14 zdobył 38 563 głosy, co przekłada się na poparcie na poziomie 17,8%. Biorąc pod uwagę procentowe poparcie, w wyborach do małopolskiego sejmiku tylko dwoje kandydatów uzyskało lepszy od Biedronia rezultat – byli to Anna Pieczarka i Rafał Bochenek.

Tak wysokie poparcie może potencjalnie skłonić wieloletniego samorządowca do startu w wyborach parlamentarnych, które mają się odbyć jesienią tego roku. Wystarczy przypomnieć, że posłowie PiS z Limanowszczyzny – Wiesław Janczyk i Józef Leśniak – uzyskali mandaty po zdobyciu kilkunastu tysięcy głosów. Nawet rekordzista z okręgu, Arkadiusz Mularczyk, w wyborach w 2015 roku zdobył przeszło 1600 głosów mniej od Biedronia w wyborach samorządowych.

- W Prawie i Sprawiedliwości zasada jest taka, że wszystkie osoby które mają duże poparcie i cieszą się zaufaniem wyborców, mają propozycje kandydowania. Ja sam nigdy nie kandydowałem do parlamentu, na dzień dzisiejszy nie rozważam takiej możliwości – deklaruje Grzegorz Biedroń w rozmowie z nami.

Kontrowersyjne poparcie: od zaciekłego przeciwnika i... samego siebie Wydano dwa ostrzeżenia meteorologiczne dla Małopolski

Radny wojewódzki dodaje, że Prawo i Sprawiedliwość ma „bardzo mocną reprezentację” w okręgu wyborczym nr 14. - Nie wszystkie ręce muszą być rzucone na pokład - stwierdza.

Grzegorz Biedroń zauważa też, że kampanie przed tegorocznymi wyborami do PE i polskiego parlamentu właściwie już powoli się zaczynają, a on obejmując funkcję prezesa Małopolskiej Organizacji Turystycznej podjął się nowych obowiązków, które mogłyby kolidować z prowadzeniem kampanii. - Nie chciałbym traktować organizacji po macoszemu - tłumaczy.