12°   dziś 16°   jutro
Piątek, 26 kwietnia Marzena, Klaudiusz, Maria, Marcelina, Ryszard

Gawęda o Staszku Ptaszku, co pięknie bajać potrafi

Opublikowano 17.08.2009 19:13:32 Zaktualizowano 05.09.2018 12:24:42 JOMB
0 8486

Jak Staszek w dzieciństwie opowieści z satelity wysłuchiwał. Jak wydawca z Wrocławia twardo na swoim postawił i co z tego wynikło. Oraz inne historie o gawędziarzu z Pasierbca.

Jak chodacek lubił słuchać


Ze Stanisławem Ptaszkiem to było tak.
Urodził się w Pasierbcu osiemdziesiąt lat temu. Jak był małym chłopcem, to nieraz wieczorami w izbie u rodziców gromadzili się sąsiedzi i opowiadali. A mały Staszek wszystko chłonął.
– Bo wtedy mama i tata to był program pierwszy i drugi, a jak przyszła sąsiadka to była satelita.
Lubił te opowieści. Żadnej okazji do wysłuchania historii nie marnował.
- Przed wojną, gdy wracaliśmy z kościoła w Łososinie Górnej, często zostawałem w tyle ze starszymi chłopami. Oni szli sobie pomalutku nóżka za nóżką, opowiadając ciekawe rzeczy. A że pamiętali wydarzenia z I wojny światowej, więc historie były niezwykłe. Kiedyś jeden z nich, Wojciech Stryczek, mnie zagadnął: - Chodacku, a dlaczego ty to tak nie lecis, ino idzies za nami. A ja odpowiedziałem: - Wiecie co Wojciechu, bo wy tak ciekawie o świecie opowiadacie.

Jak Wielek pisać kazał

Zobacz również:


Te ciekawostki o świecie notował w pamięci i w sercu. Lubił też pisywać. Uczył się w szkole w Sowlinach, a w czasie wojny na tajnych kompletach. Później los rzucał go po świecie. Chodził do technikum w Krakowie, pracował i w Przyszowej, i w Chorzowie, i we Wrocławiu, i w Łososinie Górnej, i w Tymbarku, i w Limanowej. W 1957 r. poślubił Marię z domu Wiktor i osiadł w rodzinnym Pasierbcu.
Żona Maria przez 23 lata prowadziła Klub Rolnika. Często w świetlicy spotykali się ze starszymi ludźmi, którzy chętnie wracali pamięcią do lat młodości. Znów słuchał jak to drzewiej bywało. Z zamiłowaniem zbierał też stare książki, broszury. Kiedyś dyrektor limanowskiego muzeum Jan Wielek zaproponował: - Staszek, pisz co się da. Jak nie tobie, to się komuś przyda.

Jak wydawca na swoim postawił


Więc spisywał i zapamiętywał. A że w jego gospodarstwie bywali agroturyści, zatem różne zasłyszane i ubarwione historie im opowiadał. Umie to robić z werwą i humorem, dzięki czemu szybko zyskał sławę miejscowego gawędziarza. Kiedyś gościł u siebie małżeństwo z Wrocławia. Zaczął mówić do nich gwarą, a ponieważ nalegali, więc pokazał im swoje zapiski. Mężczyzna, jak się okazało wydawca, oznajmił: - To trzeba opublikować! I postawił na swoim. W ten sposób w 2004 r. na świecie pojawiły się zbiór dwunastu gawęd „Opowieści z dawnych lat”. A później Stanisław Ptaszek, namawiany przez etnografa Benedykta Kafla, ks. Jana Kasińskiego i dyrektora muzeum Jana Wielka, poszedł za ciosem. W 2007 r. własnym sumptem wydał kolejny zbiór gawęd „Skarbiec pamięci”, a przed trzema miesiącami książkę „Pasierbiec, wieś bogata historią”.

Jak Pasierbiec kronikę zyskał


- Zależało mi, żeby ukazać warunki, w jakich żyły dawniejsze pokolenia, trudności, z jakimi się borykano, pragnienie wyrwania się z nędzy i zacofania, dążenia do poprawy losu swego i przyszłych pokoleń poprzez wspólną pracę. Chciałem też oddać hołd minionym pokoleniom – tłumaczy.
Zaraz na usprawiedliwienie dodaje:
- Ja nie jestem historykiem, czy jakimś uczonym. Zapisuję tylko to, co usłyszałem od dziadków, rodziców, teściów, sąsiadów. Korzystałem również z opracowań podanych w bibliografii. Dzielę się też swoimi własnymi spostrzeżeniami.
Dzięki swojemu kronikarzowi Pasierbiec ma niecodzienne zbiory ludowych opowieści związanych oczywiście z miejscowością, a teraz dodatkowo prosto napisaną kronikę odnotowującą najważniejsze wydarzenia. Można się z niej dowiedzieć choćby jak powstało Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia, jakie dawniej były zwyczaje i obrzędy, jakimi narzędziami posługiwano się przy pracach polowych. Autor wspomina też m.in.  o dzwonnikach, którzy burzę odstraszają, o znachorze Dudziaku, ale i o budowie drogi, czy koronacji obrazu Pasierbieckiej Pani.
- Może ta książka będzie dla innych inspiracją. Moim szczęściem byłoby, żeby ludzie spisywali tego typu rzeczy i robili to lepiej niż ja.

Jak o żeniaczce obwieszczał


Swoje gawędy pisze i opowiada gwarą. Ale trzeba jeszcze dodać, że pan Stanisław mimo osiemdziesięciu lat, nie stroni od nowinek technicznych. Teksty pisze na komputerze, korzysta też z Internetu. Z zapisem gwarowym nie ma problemu, bo choć na co dzień narzeczem się nie posługuje, to w przypadku wątpliwości może liczyć na pomoc żony. Mówi, jego największym życiowym sukcesem jest właśnie żona – dobra, pomocna dusza. Jak pisze, z ich zaręczynami to było tak: „Raniuśko sedek po Marysie. Kole kaplicy przed dzwonnicom stoi Julek Knopik z Józkiem spod kaplice i jeden śnich pado, Stasek, chodź na trzecigo. No to my zedzwoniali na ranną Msą. Mi sie zdawało, ze tym radosnym zwonięnięm powiadomiom syćkich Pasiyrbioków o swoi zyniacce.” (Stanisław Ptaszek „Pasierbiec, wieś z bogatą historią”).

Jak Pasierbiecka Pani opiekę sprawuje


Jak na mieszkańca Pasierbca przystało swoje życie zawierza Matce Boskiej Pocieszenia.
- Dużo by opowiadać. Miałem wypadek, motor był całkiem strzaskany, leżałem kilka miesięcy w szpitalu, ale żyję. Byłbym nie widział tej ostatniej książki, bo 4 stycznia miałem zawał, a jednak żyję. Wierzę, że Pan Bóg kieruje wszystkim. Te wszystkie zbiegi okoliczności są nieraz nadzwyczajne. I ludzie wierzą, z wiarą do Matki Boskiej Pasierbieckiej przychodzą i doznają wielu nadzwyczajnych łask.
Przyszłości nie planuje:
- Nie mam kontraktu z Panem Bogiem i nie wiem jak długo pożyję. Syn namawia, żeby wydać jeszcze raz „Opowieści z dawnych lat” poprawiając i dodając nowe. Zobaczymy…

Jak skarb został przeniesiony


Turyści zachodzą czasem do domu państwa Ptaszków w centrum Pasierbca. Pan Stanisław zapraszany jest też na różne spotkania. Wiadomo, że opowie coś ciekawego. W końcu za swoje bajanie był wielokrotnie nagradzany i na Festiwalu Folklorystycznym „Limanowska Słaza”, i na Ogólnopolskim Konkursie „Sabałowe Bajania”. Dostał nawet Wielką Spinkę Góralską, czyli specjalną nagrodę im. prof. Józefa Bubaka, za kultywowanie autentycznej gwary i przekaz tradycji swojego regionu.
Dialektolog Artur Czesak na podsumowanie jednej z Limanowskiej Słaz stwierdził: - Kunszt gawęd polega na tym, że styl, sposób opowiadania i język poprzednich pokoleń, czyli najcenniejszy skarb niematerialnej kultury ludowej, został przeniesiony w XXI wiek.

Jak gawędziarz się zafrasował


Siada więc pan Stanisław na ławeczce, a wokół gromadzą się dzieci, dorośli. Wszyscy z uwagą słuchają, jak to kiedyś w Pasierbcu było:
„Za moje młodości próc pasienio krów, a późni roboty w polu, młocce cepami, beły tys rozmaite rozrywki. Roz na cas jakosi muzyka, to zaś wesele we wsi cy w rodzinie, no i odpusta w swoi parafii, cy tys w sąsiednik. Na odpustak mozno beło spotkać rodzinę i znajomyk. Kawalerowie umawiali się z dziywcyntami, a jak im na nik zolezało, to kupowali im serca lebo rózańce z ciasta...” (Stanisław Ptaszek „Skarbiec Pamięci”)
Takie to gawędy snuje Stanisław Ptaszek, a wszystko, jak mówi, z potrzeby serca.
Ale jednak gdy bajarz słyszy, że w gazecie będzie o nim napisane, mocno się zafrasowuje:
- Ale o czym tu pisać. Ja prosty chłop ze wsi jestem.
I taka to gawęda o Stanisławie Ptaszku, co pięknie bajać potrafi i swój rodzinny Pasierbiec umiłował.

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Gawęda o Staszku Ptaszku, co pięknie bajać potrafi"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na kontakt@limanowa.in