Chociaż PiS rządzi w powiecie, to Wiesław Janczyk zanotował kolejną porażkę

Limanowa. Wczoraj oficjalnie na najbliższe 5 lat rządy w Powiecie Limanowskim przejęło Prawo i Sprawiedliwość, którego członkowie tworzyć będą cały Zarząd Powiatu - chociaż jeszcze stosunkowo niedawno nie było to takie oczywiste. Obecny skład zarządu nie był na rękę posłowi Wiesławowi Janczykowi, który batalię przegrał.

Prawo i Sprawiedliwość w tegorocznych wyborach samorządowych wygrało zdobywając 15 na 25 mandatów w Radzie Powiatu Limanowskiego. 6 mandatów zdobył ich dotychczasowy koalicjant, czyli grupa Działajmy Wspólnie na której czele stał Tomasz Krupiński i Jan Puchała. Pozostałe mandaty trafiły: dwa do Ziemi Limanowskiej to Lubię i po jednym do PSL oraz Samorządowego Przymierza Razem.

Samodzielne rządy PiS wydawały się czymś naturalnym - w końcu pierwszy raz partia miała większość w radzie, a do przegłosowania nowego zarządu potrzeba było tylko 13 osób. Wbrew pozorom nie było to korzystne dla samego Wiesława Janczyka, czyli szefa struktur PiS w regionie nowosądeckim i  na Limanowszczyźnie.

W "taśmach prawdy", które zostały ujawnione przed wyborami, Jan Puchała mówił, że ma z Wiesławem Janczykiem "dżentelmeńską umowę" i krzywdy ugrupowania sobie nie zrobią - w skrócie dotychczasowy starosta miał mieć za "zasługi" zawsze jakiś "stołek” i nie stawać w wyborach parlamentarnych przeciwko Wiesławowi Janczykowi.

Służby weszły do budynku Oficjalne obchody i "patriotyczna kolejka"

Wczorajsze głosowania pokazały, że PiS podziękowało Janowi Puchale i nie dało mu żadnej funkcji w Zarządzie Powiatu, ani fotela przewodniczącego rady (została nim Ewa Filipiak) - wcześniej jasne to jednak wcale nie było.

Okazuje się, że po wyborach doszło do, co najmniej jednego, spotkania Wiesława Janczyka z Tomaszem Krupińskim i Janem Puchałą, którzy chcieli by koalicja nadal istniała. Rozmowy koalicyjne potwierdził zaraz po wyborach Jan Puchała, a Wiesław Janczyk im nie zaprzeczał.

Radni PiS na jednym ze spotkań z byłym wiceministrem finansów proponowanemu przez niego rozwiązaniu się sprzeciwili, ale nieoficjalnie wiemy, że różne próby znalezienia stołka dla Jana Puchały były podejmowane.

Ostatecznie Wiesław Janczyk rekomendował, a radni zaakceptowali propozycję, by starostą został dotychczasowy wicestarosta Mieczysław Uryga. Poseł miał także „rekomendować” kto powinien znaleźć się w Zarządzie Powiatu. Nieoficjalnie jeszcze wczoraj na sesji mówiło się, że Agaty Zięby nie będzie w Zarządzie Powiatu. Wiesław Janczyk widział na stanowisku wicestarosty inną osobę. Na sesji, po jednogłośnym wyborze Mieczysława Urygi, nowy starosta proponuje z kim chciałby tworzyć zarząd. Mieczysław Uryga, w trakcie przemówienia, wskazał na swojego zastępcę Agatę Ziębę.

To spowodowało widoczną gołym okiem konsternację posła i jego towarzysza Grzegorza Biedronia (niedoszłego marszałka województwa, a obecnego radnego województwa bez żadnej pracy - mówi się że były prezes krynickiego uzdrowiska, ma znaleźć posadę w innej spółce). Obydwaj byli zaskoczeni taką propozycją nowego starosty.

Natychmiast zarządzono przerwę na przygotowanie kart do głosowania, co zwykle trwa kilka minut. Poseł spotkał się jednak z radnymi na, delikatnie mówiąc, "rozmowę dyscyplinującą".

Z pokoju gdzie spotkali się radni nietrudno było usłyszeć krzyki Wiesława Janczyka, który żądał, aby Agata Zięba nie zgodziła się na propozycję złożoną przez Mieczysława Urygę. Powstał nawet pomysł odwołania wybranego przed chwilą starosty Mieczysława Urygi - co jednak byłoby nierealne, gdyż do odwołania potrzeba 2/3 głosów całej rady - czyli 18 osób musiało tak zagłosować i byłby to blamaż całego PiS-u. Krótka przerwa zamieniła się w ponad półgodzinną ostrą rozmowę. Ostatecznie zdecydowano, że radni mieli zagłosować przeciw propozycji Mieczysława Urygi.

Doszło do głosowania z którego wynika, że część radnych nie posłuchała swojego "szefa". Proponowana na stanowisko wicestarosty Agata Zięba otrzymała 17 na 25 głosów, a wynik wyborów został przyjęty przez zgromadzonych największymi, gromkimi brawami spośród wszystkich głosowań. Dało się jednak zauważyć krótkie i kurtuazyjne brawa od posła oraz Grzegorza Biedronia. Poseł nowemu zarządowi nawet nie pogratulował i ostentacyjnie wyszedł  przed zakończeniem sesji. Poproszony na korytarzu przez nas o komentarz powiedział, że „zawsze mocno docenia siłę tajnego głosowania”. - Tutaj wola radnych jest eksponowana w tym swobodnym wyborze, objętym klauzulą tajności. Te standardy, które zostały tutaj zachowane, były najwyższe z możliwych. Rada uformowała swój ogran przedstawicielski, działając w tej procedurze. I nie mam uwag do tego - powiedział nam Janczyk.

Chwilę później Grzegorz Biedroń w zaskakujący sposób pogratulował zarządowi wyboru. Najpierw zaakcentował jednogłośny wybór Mieczysława Urygi na starostę i wysoki rezultat Józefa Jaworskiego (24 głosy za, przy 1 wstrzymującym się), nie wspominając ani słowem o pozostałych członkach zarządu. Następnie stwierdził, że „patrzy na te smutne twarze”, co oznacza że wszyscy „mają troskę w sobie, wszyscy zastanawiają się nie jak się cieszyć, tylko ile czeka ich pracy”. - My chyba jakoś nie bardzo umiemy radować się jako Polacy, bo jak obchodziliśmy 100-lecie niepodległości, to trochę na smutno. I teraz też wybieramy władze trochę na smutno, do uśmiechu też państwa zachęcam, zarówno tych którzy odnieśli zdecydowany sukces, jak i tych którzy nie zawsze są usatysfakcjonowani miejscem, które osiągnęli - powiedział, a chwilę później także z sesji wyszedł.

To jak widać kolejna przegrana szefa PiS w okręgu nowosądeckim - pod jego rządami PiS stracił prezydenta w Nowym Sączu, a zwycięzca wyborów w okręgu do sejmiku w regionie Grzegorz Biedroń został bez żadnej funkcji w zarządzie, prezydium i klubie. Teraz przegrał głosami własnych radnych, którzy jak widać, nie poddali się jego rekomendacjom.