Czyżby nie chodziło o 'efekty' ekonomiczne???
Czyżby GUS NIE CHCIAŁ koloryzować danych statystycznych???
Pani Pitera niech lepiej zapyta dlaczego zmieniono sposob liczenia wskazników ekonomicznych PKB i co on teraz oznacza dla danego kraju...
'Tylko Sprawiedliwy nauczyciel może wychować drugiego do tej cnoty...' K.K.Wojtyła Kraków
w swoich wypowiedziach zwracał uwagę na to, że NAUCZYCIELE stawiają tezy {nauczają) które w wielu przypadkach są wątpliwe i po 'okresie próby' fałszywe.
TEZA o bezrobociu jest infantylna(średniowieczna) i pozbawiona 'ducha nauki'
prawo Saya. Jego sedno tkwi w fakcie, że wzrost możliwości produkcyjnych tworzy zatrudnienie i ogólny, naturalny wzrost popytu. Dlatego moce produkcyjne uważa się za podstawę tworzenia miejsc pracy i gospodarczego dobrobytu, który z kolei jest ich następstwem. Prawo Saya było przez dekady teoretycznym wytłumaczeniem wzrostu gospodarczego.' pawell
Nie kwestionuje to istnienie BOGA.
prawo Saya'
'W społeczności, mieście, regionie lub kraju, który produkuje w dużych ilościach oraz w każdej chwili dodaje coś do sumy swych produktów, niemal wszystkie gałęzie handlu, produkcji i generalnie przemysłu przynoszą godziwy zysk. Dzieje się tak, ponieważ popyt jest duży, a na rynku zawsze znajduje się duża ilość produktów, gotowych do wykorzystania w nowych produktywnych usługach. W sytuacji odwrotnej, za sprawą nieudolności narodu lub jego rządu, produkcja nie rozwija się lub nie nadąża za konsumpcją. Ogólny popyt wtedy maleje, wartość produktu jest mniejsza niż koszty jego wytworzenia i żaden wysiłek produkcyjny nie jest nagradzany. Zyski i płace maleją, a wykorzystanie kapitału staje się mniej opłacalne i bardziej niebezpieczne. Jest on po kawałku przejadany — nie za sprawą ekstrawagancji, ale z konieczności, a także ponieważ jego źródła wyschły[1].
Powyższy argument jest powszechnie znany jako prawo Saya. Jego sedno tkwi w fakcie, że wzrost możliwości produkcyjnych tworzy zatrudnienie i ogólny, naturalny wzrost popytu. Dlatego moce produkcyjne uważa się za podstawę tworzenia miejsc pracy i gospodarczego dobrobytu, który z kolei jest ich następstwem. Prawo Saya było przez dekady teoretycznym wytłumaczeniem wzrostu gospodarczego.'
chcę dodać,że wszystkie książki Łysiaka są na 'indeksie' salonu....chciałoby się zaśpiewać,,'cicho sza, cicho sza i nie ma łYSIAKA ...'
prawo Saya'
'W społeczności, mieście, regionie lub kraju, który produkuje w dużych ilościach oraz w każdej chwili dodaje coś do sumy swych produktów, niemal wszystkie gałęzie handlu, produkcji i generalnie przemysłu przynoszą godziwy zysk. Dzieje się tak, ponieważ popyt jest duży, a na rynku zawsze znajduje się duża ilość produktów, gotowych do wykorzystania w nowych produktywnych usługach. W sytuacji odwrotnej, za sprawą nieudolności narodu lub jego rządu, produkcja nie rozwija się lub nie nadąża za konsumpcją. Ogólny popyt wtedy maleje, wartość produktu jest mniejsza niż koszty jego wytworzenia i żaden wysiłek produkcyjny nie jest nagradzany. Zyski i płace maleją, a wykorzystanie kapitału staje się mniej opłacalne i bardziej niebezpieczne. Jest on po kawałku przejadany — nie za sprawą ekstrawagancji, ale z konieczności, a także ponieważ jego źródła wyschły[1].
Powyższy argument jest powszechnie znany jako prawo Saya. Jego sedno tkwi w fakcie, że wzrost możliwości produkcyjnych tworzy zatrudnienie i ogólny, naturalny wzrost popytu. Dlatego moce produkcyjne uważa się za podstawę tworzenia miejsc pracy i gospodarczego dobrobytu, który z kolei jest ich następstwem. Prawo Saya było przez dekady teoretycznym wytłumaczeniem wzrostu gospodarczego.'
chodzi o uzgodnienie stanowiska:gdzie kończy się czysta sportowa rywalizacja, a zaczyna komercja...i kto o tym decyduje...?
jest jeszcze taka koncepcja 'ekonomiczna', że przez bogactwo bliżnich, my się ubogacamy...ale to temat na innym forum
coś mi sie widzi, że i z bdżetem w Limanowej krucho...
a może powiazać ich zarobki ze stanem gospodarki???
@edi60.Politykom chodzi tylko i wyłącznie o nasze głosy(frekwencje wyborcze) scenariusz działań nie jest wiadomy społeczeństwu-(dopiero po szkodzie).Frekwencja wyborcza ma im zapewnić alibi, że są wybierani w sposób 'demokratyczny' i dlatego robią z nami jak im się podoba i najkorzystniej dla swojej 'klasy' politycznej
@edi60. OBIECANKI wyborcze są tylko pożywką dla cwaniaków politycznych, którzy wiedzą jak 'złapać' klienta(głos)na haczyk np.tak to zrobił były laureat nagrody Nobla Lech W. OBIECUJĄC społeczeństwu po 100 mln.ze sprzedaży gospodarki...(nie sądzę, że był to jego wymysł)
gdyby miasto było wlascicielem placu to można by było np.zrobic parking...
NIE ma jak 'rodzinne' komitywy wyborcze przed wyborami współpraca, a po wyborach 'żarcie'... i nadal nic się nie zmieni w budżecie